Okazuje się, że o Sauberze – a patrząc szerzej, o projekcie Audi F1 – da się jednak mówić pozytywnie. Mattia Binotto i Jonathan Wheatley mają przed sobą trzy poważne kandydatury do drugiego fotela na sezon 2024. Każda z nich na swój sposób się broni i jest w stanie zapewnić szwajcarskiej stajni spokój, stabilizację, szansę na rozwój lub potencjalne wyniki. Wszystko zależy od tego, jaki kurs obierze ten pokiereszowany statek.
Wjazd do Hinwil z odkurzaczem – Binotto i Wheatley muszą posprzątać bajzel po poprzednikach
Mało kto spodziewał się, że rynek transferowy w Formule 1 dostanie w tym roku aż takiego bzika. W sezon 2024 po raz pierwszy w historii wchodziliśmy w tym samym składzie, który kończył poprzednią kampanię. Już jednak w lutym, gdy Ferrari ogłosiło prawdziwą bombę transferową w postaci podpisania Lewisa Hamiltona, wiadome było, że w tym roku karuzela rozkręci się na dobre i z nawiązką wynagrodzi nam dość nudne wcześniejsze miesiące.
W taki oto sposób otrzymaliśmy chociażby Andreę Kimiego Antonellego w Mercedesie, Carlosa Sainza Jr. w Williamsie, Estebana Ocona i Olivera Bearmana w Haasie czy Jacka Doohana w Alpine, a przecież na tym wcale nie koniec. Nieznana jest przyszłość drugiego fotela w Red Bullu, a w austriackiej rodzinie trzeba zrobić miejsce dla Liama Lawsona, który według Helmuta Marko ma mieć pewne miejsce w stawce F1 na sezon 2025.
Sporym znakiem zapytania są również personalia partnera Nico Hülkenberga w Sauberze, który już od 2026 roku przepoczwarzy się w Audi. Ogromne pieniądze Zhou Guanyu, a także kwestie marketingowe związane z jego narodowością okazały się niewystarczające w obliczu bycia do bólu jałowym i przezroczystym kierowcą. Chińczyka w przyszłym sezonie w F1 nie ujrzymy, ale… kto za niego?
Audi nie ukrywa, że obecnie musi zmierzyć się ze standardowym dla Formuły 1 dylematem: postawić na młodzież, czy może zaufać doświadczeniu? Teraz przynajmniej takie problemy są w ogóle rozważane – rządy Andreasa Seidla i Olivera Hofmanna były ciągłym przeciąganiem liny i walką o wpływy, która całkowicie sparaliżowała decyzyjność zespołu. To zaś sprawiło, że z rąk wypuszczony został Sainz Jr, a Sauber został niepodważalną czerwoną latarnią stawki.
Audi w porę zabrało się za czyszczenie stajni Augiasza. Najpierw zatrudniono Mattię Binotto na stanowisko dyrektora technicznego, a potem dokonano szokującego transferu Jonathana Wheatleya z Red Bull Racing. Ściągnięcie do siebie osoby, która była przygotowywana na potencjalnego następcę Christiana Hornera, musi robić wrażenie, a tego Audi i Sauber nie były w stanie wywrzeć już od dawna.
Generacyjny talent na wyciągnięcie ręki
To właśnie Binotto ma być fanem talentu Gabriela Bortoleto. Brazylijczyk nie może pochwalić się taką medialnością, jak Charles Leclerc czy Oscar Piastri, lecz walczy obecnie o powtórzenie ich niebywałego wyczynu – wygrania w dwa lata F3 i F2 w swoich debiutanckich sezonach. Obecna strata do pierwszego Isacka Hadjara wynosi 10,5 pkt. Jeśli będzie zachwycać tak, jak na Monzy, gdzie wygrał wyścig główny startując z ostatniej, 22. pozycji, triumf jest w jego zasięgu. A tytuł jeszcze mocniej poprawi jego pozycję negocjacyjną.
Co prawda pewną przeszkodą może być fakt, że Bortoleto jest członkiem akademii McLarena, lecz skład składający się z Lando Norrisa i Oscara Piastriego daje bezpieczeństwo na lata. Tylko wewnętrzna implozja lub niemożliwość pogodzenia się któregoś z tej dwójki z rolą skrzydłowego mogłaby sprawić, że wschodząca gwiazda z kraju kawy i samby byłaby w stanie wskoczyć do bolidu z Woking. Jeśli jednak McLarenowi zależy na jego rozwoju, wypożyczenie lub oddanie z możliwością odkupu to całkiem dobre wyjście.
Porzucony diament Szwajcarów – czy Pourchaire trafi do F1?
W tle nadal majaczy kandydatura Theo Pourchaire’a, którą potwierdza sam dyrektor techniczny Sauber. Fakt, że Francuz wygrał F2 dopiero w swoim trzecim sezonie przysłania inną ważną informację – dokonał on tego w wieku zaledwie 20 lat. Jest więc młodszy ode mnie, autora tego tekstu, a to jest już spory wyczyn.
Sam Pourchaire przyznaje, że pod kątem budżetu znajduje się na straconej pozycji. Pozostaje mu nadzieja, że Binotto i Wheathley pozytywnie zweryfikują jego pracę w roli kierowcy rezerwowego, a także przypomną sobie, że Sauber ma swoją akademię, a Theo jest jej perełką, którą schowali do szuflady i trochę o niej zapomnieli. Jak bowiem tłumaczyć to, że zamiast niego pierwszy trening na Zandvoort otrzymał Robert Szwarcman?
Wyjście bezpieczne i medialne – czy wąs i mullet Bottasa nadal wystarczają?
Audi nadal nie ukrywa, że ma również gotowy zachowawczy scenariusz, który zakłada zestawienie ze sobą dwóch wyjadaczy. Obok Nico Hülkenberga, w zespole miałby zostać Valtteri Bottas. Mimo że obecnie Fin w serii z 20 miejscami w stawce zajmuje 22. miejsce, jego pozostawienie w zespole nadal może się na swój sposób bronić, chociaż wiele osób naprawdę tego by nie chciało. Kompletnie im się pod pewnymi kątami nie dziwię, lecz absolutnie nie można mówić o Bottasie jako o wyborze jednoznacznie fatalnym.
Przede wszystkim nadal mowa jest o dwukrotnym wicemistrzu świata. Razem z Lewisem Hamiltonem stworzył duet, z którym może konkurować tylko para Schumacher-Barrichello. Gigantyczne doświadczenie w mistrzowskim bolidzie to skarb dla każdego zespołu, który upatruje swoich nadziei na odbicie się od dna w nowych regulacjach technicznych. Z nim na pokładzie rozwój auta będzie o wiele prostszy i skuteczniejszy.
Z drugiej strony Bottas już od dłuższego czasu sprawia wrażenie gościa, który jazdę w F1 traktuje bardziej jako zadanie poboczne. Kalendarze z nagimi sesjami zdjęciowymi, coraz bardziej imponujący rozwój kariery kolarskiej, reklamy, a ściganie gdzieś tam na drugim planie. Czy więc nie lepiej byłoby pozostawić Valtteriego w roli maskotki ekipy i jej ambasadora, wykorzystać jego know-how przy budowie bolidu, a w jego miejsce wsadzić kogoś młodego i głodnego jazdy (o ile Fin zgodziłby się w ogóle na taką rolę)? Rolę tego doświadczonego gościa będzie przecież już i tak grał Hülkenberg.
Audi może więc „cieszyć się” prawdziwą klęską urodzaju. Przed ekipą stoi wiele opcji, a każda z nich jest na swój sposób dobra. Mimo że obecnie Sauber znajduje się na pewnym kursie do zakończenia sezonu bez punktów (pierwszy raz od 10 lat), projekt niemieckiego koncernu zaczyna naprawdę powoli – ale jednak! – wypływać na spokojniejsze wody.
Z pewnością wiele zmieniło odejście Seidla i Hoffmanna. Jeśli Binotto i Wheatley nie będą w stanie odpowiednio poprowadzić całej ekipy z Hinwil, chyba nikt nie będzie w stanie. Wypada trzymać kciuki, bo nowy zespół fabryczny we współczesnej F1 to prawdziwe święto lasu.
Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.