Mika Häkkinen często jest pomijany, gdy mowa o najlepszych zawodnikach w historii. Czy nie jest trochę niedoceniany? To jedyny kierowca, który w równej walce potrafił rzucić wyzwanie Michaelowi Schumacherowi w najwyższej formie. Jeśli chodzi o czystą szybkość, w swoim pokoleniu nie miał sobie równych.
Mika Pauli Häkkinen urodził się 26 września 1968 roku. Zaczął się ścigać tak szybko, jak tylko pozwalały na to przepisy. Jego ojciec zaczął jeździć taksówką, by zdobyć dodatkowe fundusze na karierę syna. Była to dobra inwestycja. Mika wygrywał wszystko w juniorskich seriach. W wieku czternastu lat wygrał swoje pierwsze z czterech mistrzostw Finlandii.
W wieku osiemnastu lat wreszcie przesiadł się na prawdziwe wyścigówki, natychmiast wygrywając fińską, szwedzką i nordycką F4. W końcu, sponsorowany przez Marlboro i wspierany przez fińskiego mistrza F1 Keke Rosberga, wygrał niezwykle prestiżową brytyjską F3 w sezonie 1990. Dzięki tak dobrym występom pozyskał sponsoring Marlboro i otrzymał szanse testów dla Benettona. Te wyniki sprawiały też, że młody Mika miał niezwykłą pewność siebie. Był przekonany, że jest najszybszy.
Początek rywalizacji z Schumacherem
W kończącym sezon prestiżowym wyścigu w Macau Häkkinen napotkał mocną konkurencję w postaci młodego Niemca, niejakiego Michaela Schumachera, który właśnie również zaczynał zwracać na siebie uwagę świetnymi występami w niemieckiej F3. Michael pamiętał Häkkinena, który w czasach swoich kartingowych występów zawitał do Niemiec.
O wygranej decydował zsumowany czas z dwóch części wyścigu. Häkkinen zdobył pole position i wygrał pierwsza część o 2,6 sekundy przed Schumacherem, który po słabym starcie musiał przebijać się przed stawkę. W drugiej części Schumacher wyszedł na prowadzenie. Häkkinen był tuż za nim, co gwarantowało mu zwycięstwo, ale chciał wyprzedzić Niemca na torze. Wjeżdżając na ostatnie okrążenie rozpędzał się za Schumacherem, kiedy odbił w prawo, by wykonać manewr wyprzedzania, Niemiec zablokował go. Mika uderzył w tył jego samochodu, całkowicie stracił kontrolę nad pojazdem i rozbił się o barierę. Schumacher dojechał bez tylnego skrzydła na pierwszym miejscu, gdyż konkurenci byli daleko w tyle. Häkkinen zademonstrował swoja wściekłość gwałtownie rzucając rękawicą.
Trudne początki w F1
Jego świetne występy zwróciły jednak uwagę szefów Lotusa. Jeden z najlepszych zespołów w historii F1 był właśnie na krawędzi upadku. Po utracie sponsora Camel i silników Lamborghini, zespół walczył o przetrwanie z zeszłorocznym samochodem, słabym silnikiem Judd i minimalnym budżetem. Po przerażającym wypadku Martina Donelly’ego rok wcześniej, samochód został wzmocniony, ale był przez to za ciężki.
Debiut Häkkinena nie był obiecujący. Podczas pierwszego wyścigu od samochodu odpadła kierownica. Tak naprawdę Mika przypadkowo nacisnął guzik zwalniający kierownicę. Samochód obrócił się, ale Fin zdołał uniknąć uderzenia w barierę, wepchnął kierownicę z powrotem i pojechał dalej, tylko po to, by ostatecznie wycofać się po awarii.
Mimo takich problemów już w trzecim występie udało mu się wywalczyć 2 punkty w chaotycznym wyścigu na Imoli i zwrócił na siebie uwagę, z miejsca stając się liderem zespołu. W Lotusie jednak nie czuł się najlepiej. Team nakładał na niego presję, wymagając wyników, ale nie dawał mu wsparcia, którego potrzebował debiutant.
W następnym roku Lotusowi udało się przejąć od Jordana silniki Forda, a, dotychczas pracujący dla Marcha, konstruktor Chris Murphy stworzył bardzo zgrabny i dość nowoczesny samochód z aktywnym zawieszeniem i półautomatyczną skrzynią biegów. W rękach Häkkinena i Johnniego Herberta samochód wyglądał na jeszcze bardziej konkurencyjny niż był w rzeczywistości. W owych czasach w F1 rządziła wielka czwórka (McLaren, Williams, Ferrari i Benetton), ale nowy Lotus zdystansował skutecznie pozostałe zespoły i stał się piątą siłą, potrafiącą zagrozić przechodzącemu głęboki kryzys Ferrari. Wyposażony w taką broń Häkkinen mógł jeszcze bardziej pokazać swój talent. Kilka razy był blisko podium, ale się nie udało. Co jednak istotniejsze, stał się jednym z najbardziej pożądanych młodych kierowców w stawce. Lepszą opinię miał tylko Schumacher, ale on był związany długim kontraktem z Benettonem. Po sezonie 1992 Mika miał propozycje z wielu teamów, ale dla niego liczyły się tylko dwie. Z McLarena i Williamsa.
Williams w owym czasie dominował w F1. Jego samochód gwarantował zwycięstwa. Frank Williams właśnie w nienajlepszej atmosferze pożegnał Nigela Mansella oraz Ricardo Patrese i szukał partnera dla wspieranego przez Renault trzykrotnego mistrza świata, Alaina Prosta. Häkkinen ku zaskoczeniu jego menedżera Keke Rosberga, postawił jednak na McLarena.
McLaren stracił właśnie silniki Hondy i był w trudnym momencie, ale do niedawna był to najlepszy team w stawce, poziomem profesjonalizmu wyprzedzający wszystkie inne. Oferta szefa zespołu Rona Dennisa miała jednak pewien haczyk. McLaren miał podpisany kontrakt z Michaelem Andrettim, ale Ayrton Senna nie chciał podpisać nowego kontraktu. Negocjacje trwały, a Dennis potrzebował planu B. Podpisał więc kontrakt z Häkkinenem, z zastrzeżeniem, że Fin zostanie zdegradowany do roli kierowcy rezerwowego i testowego, jeśli Senna wróci. Häkkinen nie wierzył w powrót Senny i podpisał kontrakt, ale Brazylijczyk w końcu dał się przekonać i tym sposobem Mika znalazł się poza stawką. Był to dla niego spory cios. Wyobrażał sobie, że od razu będzie się ścigał. Był przekonany, że potrafi być równie szybki jak Senna i będzie nowym liderem zespołu.
U boku Senny
Na początku nowa sytuacja była frustrująca, ale Häkkinen szybko zmienił swoje podejście. W porównaniu z niedofinansowanym Lotusem, przeprowadzka do McLarena uczyła pokory. Wymagała znacznie głębszego zrozumienia technicznych szczegółów, a obserwowanie pracy Senny było także bardzo inspirujące. Sposób w jaki Brazylijczyk pracował z inżynierami, to jak potrafił zapamiętywać ogromne ilości danych, robiło ogromne wrażenie, ale w miarę upływu sezonu Mika zaobserwował też jak motywacja Senny spadała, gdy stało się jasne, że na mistrzostwo nie ma szans i że odbija się to na motywacji ludzi wokół. To były cenne lekcje. Mika będąc kierowca testowym zrozumiał, że F1 jest bardziej skomplikowana niż mu się wydawało i że testując w McLarenie może nauczyć się więcej niż ścigając się w innym zespole. Zabrał się więc ostro do pracy i w efekcie, gdy przyszła jego szansa, był gotowy.
Podczas gdy Häkkinen ciężko pracował i coraz lepiej rozumiał sposób pracy McLarena, Andretti większość czasu spędzał w Ameryce, przylatując tylko na kolejne wyścigi. W efekcie Amerykanin okazał się sporym rozczarowaniem. Po tym jak w końcu udało mu się zdobyć pierwsze podium w Monza, Dennis uznał, że na więcej z jego strony liczyć nie może. Zadzwonił do Häkkinena i poinformował go, że wystąpi w trzech ostatnich wyścigach sezonu u boku Senny.
W F1 nie było trudniejszego testu niż starty u boku Brazylijczyka, który słynął z niszczenia zespołowych partnerów. Cały świat F1 był więc w ciężkim szoku, gdy Mika w swoim debiucie w Portugalskim Estoril, pokonał brazylijskiego mistrza w kwalifikacjach.
Nikt nie był tym bardziej zaskoczony niż sam Ayrton, który kompletnie nie rozumiał jak mogło do tego dojść. Podszedł, więc do Häkkinena, by zapytać, jak udało mu się być tak szybkim w pierwszym zakręcie. „Wielkie jaja”
– odpowiedział Häkkinen, parafrazując słynny dowcip Jamesa Hunta. Senna jednak się nie roześmiał, zamiast tego zrobił się czerwony na twarzy. Mika zrobił w ten sposób na nim wrażenie pewnego siebie aroganta i potraktował niewinny żart jak wypowiedzenie wojny. Zresztą może żart nie był wcale tak niewinny. Häkkinen z pewnością był dumny ze swojego wyniku i nie mógł odmówić sobie prowokowania Senny.
Relacja między nimi pozostała chłodna do końca sezonu, co tak naprawdę było komplementem dla Häkkinena, którego Senna wyraźnie uznał za potencjalne zagrożenie. Brazylijczyk potrzebował konkurencji, by się zmotywować i po przyjściu Häkkinena widać było po nim, że znalazł w sobie dodatkowe zasoby.
Występ Miki wzbudził prawdziwy entuzjazm w zespole. Dawał nadzieje na przyszłość, po zbliżającym się odejściu Senny. W McLarenie wiedzieli najlepiej jak dobry był Ayrton. Widzieli, jak pokonywał swoich zespołowych partnerów. Wydawało się, że McLaren długo będzie czekał na kogoś na jego poziomie. Następnego potencjalnego mistrza świata. Okazało się, że już kogoś takiego mają.
Od Senny Häkkinen nauczył się sporo. Szczególnie tego jak twardym i zdyscyplinowanym trzeba być, jeżdżąc na tak wysokim poziomie. W Portugalii Brazylijczyk szybko wyprzedził Mikę w wyścigu, a potem Fin rozbił się. Dodatkowo zmotywowany Senna wygrał swoje dwa ostatnie wyścigi dla McLarena, ale Häkkinen zdołał u jego boku wywalczyć swoje pierwsze podium w Japonii. W trudnych warunkach pojechał bardzo dojrzale i spokojnie, pokazując, że mentalnie jest już w całkiem innym miejscu niż trzy lata wcześniej w Macau. Potrafił z trudnej sytuacji wycisnąć maksimum i w efekcie znalazł się w pozycji, by stać się prawdziwą opoką McLarena i kluczem do jego przyszłych sukcesów.
Nowy lider McLarena
W następnym sezonie Senna odszedł do Williamsa, gdzie niestety spotkał go tragiczny koniec podczas Grand Prix San Marino. W poprzedzającym tragiczny weekend na Imoli Grand Prix Pacyfiku, Senna i Häkkinen zderzyli się na pierwszym zakręcie i Ayrton zakończył wyścig. Mika wziął winę na siebie, ale nie powstrzymało to Senny przed wybuchem gniewu. Potem jednak Brazylijczyk zreflektował się i podczas powrotnego lotu do Europy obaj kierowcy po raz pierwszy normalnie porozmawiali. Mika zdobył swoje pierwsze podium jako lider McLarena w wyścigu, w którym zginął Ayrton.
Nowym partnerem zespołowym Häkkinena został Martin Brundle. Anglik dwa lata wcześniej był partnerem Schumachera w Benettonie i potrafił tam często dotrzymywać mu kroku. W McLarenie jednak Häkkinen był wyraźnie szybszy. Mimo spowodowania kilku kraks, na skutek zbyt agresywnej jazdy na pierwszych okrążeniach, przez co został zawieszony na jeden wyścig, w tym sezonie stał się zdecydowanym liderem McLarena. Jego samochód, wyposażony w nienajlepszy silnik Peugeota i dopiero czwarty w stawce, jeśli chodzi o szybkość, nie umożliwiał walki o zwycięstwa, Häkkinen jednak regularnie finiszował na podium.
W następnym sezonie w McLarenie pojawił się Nigel Mansell oraz silniki Mercedesa. Wyglądało to na znaczne wzmocnienie i początek lepszych czasów, ale rzeczywistość okazała się rozczarowująca. Nowy samochód był mocno nieudany, a jedną z jego wad był fakt, że Mansell nie był w stanie zmieścić się w kokpicie. Anglik szybko pożegnał się z zespołem, co jednak nie było aż tak wielką stratą, bo okazało się, że Häkkinen jest znacznie od niego szybszy.
Samochód McLarena w czwartym kolejnym sezonie miał inny silnik, a w międzyczasie dodatkowo mocno zmieniły się regulacje. Trudno było w tych warunkach skonstruować szybki i niezawodny samochód. Dennis jednak pocieszał Häkkinena, obiecując mu, że jeszcze będą razem wygrywać. Mika uwierzył mu. Wierzył w McLarena, zespół, który wielokrotnie udowadniał swój ogromny potencjał. Z Mercedesem na pokładzie były podstawy do optymizmu. Trzeba było jednak uzbroić się w cierpliwość.
W tym koszmarnym dla McLarena sezonie, w którym kierowcom rzadko udawało się dojechać do mety i w większości wyścigów byli daleko w tyle za pierwsza trójką zespołów, równa forma Häkkinena była jedynym pocieszeniem. W drugiej części sezonu udało mu się dwa razy finiszować na podium. W przedostatnim wyścigu w Suzuka był drugi, po starcie z trzeciej pozycji i tym świetnym występem wyszedł na siódme miejsce w klasyfikacji kierowców, czyli najwyższe, na jakie miał realne szanse.
Jednak podczas ostatniego weekendu sezonu, na ulicznym torze w Adelajdzie doszło do zdarzenia, które mogło zakończyć karierę Miki, a nawet jego życie.
Od wypadku do pierwszego zwycięstwa
Podczas kwalifikacji opona w samochodzie Häkkinena eksplodowała w najszybszym zakręcie na torze. Bariera była zabezpieczona tylko jednym rzędem opon. Häkkinenowi pękła czaszka pod wpływem siły uderzenia. Na szczęście medycy byli natychmiast na miejscu. Mika był przytomny, gdy zaczęli przeprowadzać konieczny zabieg tracheotomii.
Rekonwalescencja była koszmarem. Häkkinen spędził dwa miesiące w australijskim szpitalu. Na początku był w śpiączce i walczył o życie. Z biegiem czasu jednak jego stan poprawił się na tyle, że mógł zacząć myśleć o powrocie do ścigania. McLaren nie zatrudnił nikogo na jego miejsce. Ron Dennis wierzył, że Mika wróci i czekał na niego.
Na pierwszym sekretnym teście we Francji wyglądał jeszcze okropnie, ale na torze radził sobie bez problemu. Pojawił się na starcie pierwszego wyścigu sezonu 1996, również rozgrywanego w Australii, na nowym torze w Melbourne i zakwalifikował swojego McLarena na piątym miejscu, jakby nic się nie stało. W rzeczywistości były to jednak bardzo trudne momenty dla Häkkinena. Później mówił, że dojście do formy sprzed wypadku zajęło mu dwa lata.
To były dla McLarena czasy ciężkiej pracy na przyszłe sukcesy. Samochody często zawodziły i jazda nimi wiązała się ze sporym ryzykiem. Häkkinen jednak wydawał się jednak równie zdeterminowany co przed wypadkiem. W 1996 zaczęły się pojawiać pierwsze znaki, że wszystko idzie w dobrym kierunku.
Nowym zespołowym partnerem Häkkinena został David Coulthard. Ta para kierowców miała jeździć razem przez najbliższe sześć lat, co było wtedy rekordowo długim czasem. Coulthard przyszedł z Williamsa jako świeżo upieczony zwycięzca Grand Prix. Miał ambicję bycia liderem zespołu. Jednak Häkkinen już w pierwszym wspólnym sezonie pokazał kto tu rządzi, wyraźnie pokonując go, dzięki czterem finiszom na podium w drugiej części sezonu i zajmując piąte miejsce w klasyfikacji kierowców.
Sezon 1997 był kolejnym krokiem do przodu. Samochód miał nowe srebrne malowanie, które miało przejść do historii razem z sukcesami Häkkinena. Sezon 1997 był jednak dla niego trudny. Podczas gdy Coulthard zaczął sezon od zwycięstwa w Australii i dołożył drugie w Monza, Häkkinena prześladował pech. W Silverstone awaria silnika odebrała mu zwycięstwo na siedem okrążeń przed końcem. Na Nürburgringu prowadził od startu z pole position, aż do kolejnej awarii silnika na czterdziestym drugim okrążeniu. Mimo że od czterech lat był liderem McLarena nadal pozostawał bez zwycięstwa w F1.
Przed ostatnim wyścigiem zespoły Williamsa i Mclarena zawarły swoisty pakt o nieagresji przeciwko Ferrari i Schumacherowi. Kierowcy McLarena mieli nie przeszkadzać Jacquesowi Villeneuve’owi w walce o mistrzostwo, a w zamian Williams miał pomóc McLarenowi w uzyskaniu dobrego wyniku, kiedy losy tytułu będą już rozstrzygnięte.
Po słynnej kraksie Villeneuve’a i Schumachera, kierowcy McLarena jechali na drugiej i trzeciej pozycji i zbliżali się do Kanadyjczyka. Häkkinen od początku wyścigu jechał przed Coulthardem, potem jednak team nakazał mu zjechać do boksu, by nie blokować Villeneuve’a, przez co stracił miejsce na rzecz Coultharda. Gdyby w konsekwencji tego manewru, to Szkot znów został zwycięzcą, dla Fina byłoby to bardzo frustrujące. W tych okolicznościach Ron Dennis zdecydował, że dla teamu lepiej będzie, jeśli tego dnia wygra Mika.
Szkot nie był szczęśliwy na wiadomość, że ma oddać zwycięstwo Häkkinenowi, ostatecznie jednak ustąpił. McLareny dogoniły i wyprzedziły Villeneuve’a na ostatnim okrążeniu i tym sposobem, w niecodziennych okolicznościach, Mika w końcu wygrał w swoim dziewięćdziesiątym szóstym wyścigu, co było wtedy rekordem. Żaden inny zwycięzca tak długo nie czekał na pierwszą wygraną.
Walka o pierwsze mistrzostwo świata
1998 miał być przełomowym rokiem. Ostatnią częścią zwycięskiej układanki McLarena był Adrian Newey, który rok wcześniej przyszedł z Williamsa. Po pracy jaka tam wykonał miał opinię genialnego konstruktora. Renault odeszło właśnie z F1 poważnie osłabiając Williamsa i Benettona. To McLaren miał być teraz największym konkurentem Ferrari.
Nikt w świecie F1 nie był jednak przygotowany na to jak dobry będzie pierwszy McLaren Neweya. Samochód wyposażony dodatkowo w przemyślny podwójny hamulec kompletnie zniszczył konkurencję w Melbourne. Häkkinen wygrał dwa pierwsze wyścigi, choć pierwszy z nich znów dzięki współpracy Coultharda, który oddał mu prowadzenie, po tym Mika został omyłkowo wezwany do boksu.
Jednak już w trzecim wyścigu w Argentynie Schumacher podjął wyzwanie. To nie miał być sezon dominacji McLarena, ale zaciętej walki między Schumacherem i Häkkinenem. Dwoma najszybszymi kierowcami swojego pokolenia.
Po wygranej w Monako, którą Mika wymieniał później jako swoje największe zwycięstwo, Häkkinen panował w F1 niepodzielnie prowadząc o dwadzieścia dwa punkty. Potem jednak Schumacher wygrał trzy wyścigi z rzędu. Häkkinen odpowiedział wygrywając dwa kolejne. Schumacher następnie wyprowadził dwa kolejne ciosy genialnym zwycięstwem na Węgrzech i domowym tryumfem na Monzy, ale stracił cenne punkty po kontrowersyjnym zderzeniu z Coulthardem w Grand Prix Belgii. Przed dwoma ostatnimi wyścigami obaj konkurenci mieli tyle samo punktów i po sześć zwycięstw. Ten sezon przychodził do historii jako jeden z najbardziej zaciętych pojedynków w dziejach.
Przedostatni wyścig rozegrano w Niemczech na Nürburgringu. W domowym wyścigu zarówno Schumachera jak i Mercedesa. Ferrari zajęły pierwszy rząd na starcie, ale Häkkinen wytrzymał presję, po pierwszej serii pit stopów wyszedł na prowadzenie i utrzymał Schumachera za sobą do końca, wygrywając o dwie sekundy. To była walka na najwyższym poziomie w czasach, gdy jeździło się lekkim samochodem, przez cały czas, jak mówił Häkkinen, na „maksymalnym ataku”.
Finał w Suzuka wiązał się dla obu zawodników z ogromną presją. Dla obu teamów mistrzostwo byłoby wielką sprawą. McLaren czekał na mistrzostwo długo, ale Ferrari jeszcze dłużej. Aż od 1979 roku. Gdy zawodnicy ustawiali się na starcie napięcie było ogromne, ale szybko okazało się, że wyścig nie będzie epickim pojedynkiem dwóch mistrzów. Startujący z pole position Schumacher zgasił samochód na polu startowym, co przesunęło go na sam koniec stawki. Teraz wszystko było w rękach Häkkinena, musiał tylko zachować spokój. Wygrał start i spokojnie utrzymywał prowadzenie.
Schumacher, który potrzebował zwycięstwa, piął się w górę stawki w zawrotnym tempie, ale pech ostatecznie pokonał go na trzydziestym pierwszym okrążeniu, gdy wybuchła jego tylna opona. Häkkinen, rok po swoim pierwszym zwycięstwie i trzy lata po swoim wypadku był mistrzem świata. McLaren wrócił na szczyt po siedmiu latach.
Presja na szczycie
Okazało się, że bycie czempionem to również ciężka praca. Mika już na początku następnego sezonu był mocno zmęczony, po bardzo pracowitej zimie, pełnej promocyjnych obowiązków. W sezonie 1999 presja na Mikę miała być jeszcze większa.
Nowy McLaren był szybszy, ale trudniejszy w prowadzeniu. Ferrari też było jeszcze silniejsze. Kolejny sezon walki ze zdeterminowanym Schumacherem zapowiadał się pasjonująco. Początek sezonu był dla Häkkinena nieudany. Po awarii w Australii, Häkkinen oddał Schumacherowi zwycięstwo w Imoli, gdzie rozbił samochód po prostym błędzie, będąc na bezpiecznym prowadzeniu. Po wygraniu w Monako Schumi miał już dwanaście punktów przewagi, ale Mika wygrał kolejne dwa wyścigi i przed Grand Prix Wielkiej Brytanii prowadził o osiem punktów. Na Silverstone jednak nastąpił przełomowy moment sezonu, kiedy Schumacher złamał nogę w wypadku na zakręcie Stowe.
To zdarzenie według komentatorów powinno rozstrzygnąć losy tytułu. Mistrzostwo było teraz czymś czego od Miki wymagano, a każdy inny wynik byłby ogromna porażką. Jednak od tego momentu sprawy przyjęły dla Häkkinena bardzo niepokojący obrót. On również nie ukończył wyścigu w Silverstone, po tym jak od jego samochodu odpadło koło. Potem w Austrii Coulthard wjechał w niego na pierwszym okrążeniu, co spowodowało spadek na koniec stawki, skąd, po świetnym wyścigu Mika zdołał powrócił na podium. W Hockenheim przy dużej szybkości wybuchła opona w jego McLarenie, co spowodowało dość przerażający wypadek. McLaren Häkkinena wbił się w barierę z opon, w sposób przywodzący na myśl wypadek Schumachera. Uderzenie nie było jednak aż tak silne i Fin wyszedł z kraksy bez szwanku. Ale po tym wyścigu tracił do Eddiego Irvine’a, który w Ferrari przejął pałeczkę po Schumim, już osiem punktów.
Przed wyścigiem w Monza Häkkinen zmagał się z gorączką, ale w wyścigu prowadził i jechał jak się wydawało po pewne zwycięstwo, gdy ponownie, tak jak w Imoli, popełnił błąd na szykanie i nie ukończył wyścigu. Po tym jak wysiadł z samochodu widać było ogromną frustrację, którą zademonstrował rzucając rękawicą w identyczny sposób, co kiedyś w Macau. Widać było, że presja zaczyna odciskać piętno nawet na niezwykle spokojnym Finie.
Przed Grand Prix Malezji Häkkinen prowadził tylko o dwa punkty przed Irvine’em, a matematyczna szanse na tytuł miał jeszcze Coulthard oraz jadący Jordanie Heinz-Harald Frentzen. Dla obserwatorów było jasne, że mają szanse, bo Mika zawodzi.
W Malezji powrócił Schumacher, który miał wystąpić w nietypowej roli kierowcy numer dwa, wspierającego Irvine’a. W kwalifikacjach Schumacher zademonstrował siłę Ferrari, będąc od zaledwie czwartego na starcie Häkkinena szybszym o prawie 1,2 sekundy. W wyścigu w tropikalnym upale Mika niemal przez cały dystans był blokowany przez Schumachera, który dbał o to, by Irvine spokojnie dojechał na pierwszym miejscu. Häkkinen nazwał ten wyścig najtrudniejszym w karierze. Przed finałem w Japonii miał cztery punkty straty do Irvine’a.
W Suzuka Schumacher znów wygrał kwalifikacje, ale tym razem Häkkinen był drugi, a Irvine dopiero piąty. W tej sytuacji Ferrari znów musiało liczyć na to, że Schumacher zajmie się blokowaniem Häkkinena. W Suzuka wyprzedzanie jest jeszcze trudniejsze niż w Malezji, więc kluczem do wygranej był start.
To był jeden z najlepszych startów Häkkinena w całej jego karierze. Schumacher od razu zjechał na prawo, by go zablokować, ale nie mógł nic zrobić. Fin już po pierwszym zakręcie był kilkadziesiąt metrów z przodu. Szybko stało się jasne, że tempo wyścigowe McLarena wystarcza, by kontrolować wyścig. Tym sposobem Häkkinen dołączył do bardzo ekskluzywnego grona kierowców, którzy wygrali swoje pierwsze dwa tytuły w kolejnych latach.
Ten tytuł oznaczał bardziej ulgę niż radość. Häkkinen był wykończony. Po wyścigu powiedział Coulthardowi, że za rok jego kolej, bo on już nie daje rady. Jednak w następnym sezonie był znów gotowy bronić tytułu.
Tym razem Coulthard rzeczywiście zdołał wejść na wyższy poziom i włączył się w walkę o tytuł od początku, w pierwszej części sezonu wygrywając trzy wyścigi. Häkkinen po awariach w pierwszych dwóch wyścigach, do których startował z pole position, długo pozostawał w tym sezonie w cieniu, po Grand Prix Kanady tracił do Schumachera aż 24 punkty. Potem jednak wygrał w Austrii i na Węgrzech, podczas gdy Schumacher miał pechową serię kraks. Przed Grand Prix Belgii Häkkinen objął prowadzenie w klasyfikacji.
Największy rywal Schumchera
W Spa-Francorchamps doszło do najbardziej pamiętnego pojedynku w historii rywalizacji Schumacher-Häkkinen. Po błędzie Häkkinena i obróceniu przez niego samochodu, Fin szybko odrabiał straty do Schumachera i na długiej prostej Kemmel miał realne szanse go wyprzedzić. To zmuszało Niemca do bardzo zdecydowanej obrony i bardzo agresywnie blokował on Häkkinena, na najszybszym fragmencie toru, raz niemal spychając go na trawę na cztery okrążenia przed końcem.
Zapowiadał się prawdziwie epicki pojedynek na ostatnich okrążeniach, ale to co się stało przekroczyło oczekiwania kibiców. Na kolejnym okrążeniu Schumacher nie mógł być do końca skupiony na blokowaniu Häkkinena, bo tuż przed nim znajdował się dublowany Ricardo Zonta.
Niemiec rozpędził się bardziej niż zwykle w cieniu aerodynamicznym Zonty i mógł spodziewać się, że Häkkinen nie będzie miał innego wyjścia jak tylko pozostać za nim i poczekać na następną okazję. Häkkinen jednak zobaczył w tej sytuacji niepowtarzalna szansę. Natychmiast podjął decyzję i wyprzedził Zontę nie z lewej, lecz z prawej strony, gdzie wydawało się, że nie ma miejsca. Był to brawurowy manewr, którego nikt się nie spodziewał. Brazylijczyk nerwowo hamował, gdy dwaj mistrzowie świata przemknęli jednocześnie po obu stronach jego samochodu. Ułamek sekundy później Häkkinen zrównał się z Schumacherem i perfekcyjnie złożył się do wejścia w zakręt. Zaskoczony Schumacher musiał zrobić miejsce wciskającemu się po wewnętrznej Finowi. W boksie McLarena rozpoczął się taniec radości. Wszyscy wiedzieli, że zobaczyli coś zupełnie niepowtarzalnego. Popis odwagi i kontroli nad samochodem, który przejdzie do historii.
To był jeden z najlepszych manewrów wyprzedzania w historii F1. Być może nawet najlepszy. Przemawia za nim to, że miał miejsce podczas walki między dwoma wielkimi kierowcami o absolutnie najwyższą stawkę.
Po wyścigu Häkkinen dał Schumacherowi spokojnie do zrozumienia, że nie podoba mu się to w jaki sposób go blokował, ale na konferencji prasowej obaj konkurenci byli uśmiechnięci. Schumacher musiał tego dnia uznać wyższość swojego największego rywala. Nie mógł nie docenić genialnego manewru Fina.
Walka między Häkkinenem i Schumacherem na torze zawsze była twarda i nieustępliwa, ale nigdy nie przeniosła się poza tor. Nie było nigdy publicznego narzekania na zdecydowane manewry rywala. Mika zawsze wiedział, czego spodziewać się po Michaelu i obaj swoje porachunki załatwiali na torze, poza nim szanując się nawzajem. Gdy walczyli o mistrzostwo w 1998 i 2000 roku to były jedne z tych ulubionych przez kibiców sezonów, gdy dwóch najlepszych zawodników swojego pokolenia, w dwóch najlepszych teamach, przez cały sezon walczy ze sobą i żaden z nich nie może pozwolić sobie na błąd, cały czas czując na plecach oddech rywala. To właśnie Häkkinen przeszedł do historii jako najpoważniejszy konkurent Schumiego. Wielu, w tym Martin Brundle, który był zespołowym partnerem obu, uważa, że, pod względem czystej szybkości, Mika górował nad Niemcem.
To był ostatni raz, kiedy Häkkinen wyglądał na absolutnego króla F1. Po tym wyścigu umocnił swoje prowadzenie w klasyfikacji. Wydawało się, że jest w życiowej formie i pewnie zmierza po trzecie z rzędu mistrzostwo, co wcześniej udało się tylko Juanowi Manuelowi Fangio, a Ferrari znowu, już dwudziesty pierwszy rok z rzędu, nie wygra mistrzostwa świata kierowców. Przyszłość jednak okazała się być zupełnie inna.
Ferrari właśnie stawało się zespołem, który miał na lata, w bezprecedensowy sposób zdominować wyścigi. Schumacher wygrał wszystkie cztery pozostałe w sezonie Grand Prix, zgarnął w końcu upragnione mistrzostwo, a w F1 zaczęła się era Ferrari.
W następnym sezonie od początku było widać, że sytuacja się zmieniła. Mika zaczął sezon źle, ale w piątym wyścigu w Hiszpanii pojawiła się nadzieja na przełom. Häkkinen prowadził, gdy samochód zepsuł się na ostatnim okrążeniu. Do Schumachera tracił już 32 punkty i mógł zapomnieć o mistrzostwie. O nie przez jakiś czas walczył jeszcze Coulthard, ale też szybko musiał skapitulować przed siłą Ferrari. Mika miał dość, presja związana z walką na najwyższym poziomie naprawdę zaczynała go męczyć. Podjął decyzję o zrobieniu sobie przerwy od F1, która oznaczał w praktyce koniec kariery. Przed odejściem odniósł jeszcze piękne zwycięstwo pod koniec sezonu w Indianapolis. Dwudzieste w karierze.
Häkkinen spędził w F1 11 sezonów. To wydaje się nie mało, ale tak naprawdę zakończył karierę bardzo wcześnie. Jego rówieśnik Schumacher, ostatecznie opuścił F1 dopiero 11 lat później.
Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.