Jeśli od jakiegoś wyścigu można datować absolutną dominację Ferrari w Formule 1, jest nim Grand Prix Malezji w 2001 roku. Co prawda Michael Schumacher zdobył pierwsze od lat mistrzostwo dla Ferrari już rok wcześniej, ale nastąpiło to po wyrównanej walce z Miką Hakkinenem. W Malezji w 2001 po raz pierwszy zobaczyliśmy Ferrari kompletnie deklasujące całą stawkę. Obrazek, do którego mieliśmy się w następnych latach przyzwyczaić. Kluczem do zwycięstwa była genialna decyzja strategów.
Do Malezji Formuła 1 dotarła w ponurej atmosferze, po tym jak podczas otwierającego sezon Grand Prix Australii marshal zginął tragicznie uderzony odłamkiem samochodu Jaquesa Villeneuve’a. Teraz kierowcy mieli się zmierzyć z najbardziej fizycznie wymagającym wyścigiem w upalnej Malezji. Zespół Williamsa chciał po nieudanym wyścigu w Australii wreszcie pokazać swój potencjał i potwierdzić powrót do czołówki.
Podczas kwalifikacji Williams zaprezentował wyborną formę i długo zanosiło się na pierwsze w karierze pole position dla Ralfa Schumachera. Jednak jego brat nie po raz pierwszy i nie ostatni zepsuł mu zabawę, pozbawiając go złudzeń jeszcze lepszym czasem. To było jego szóste pole position z rzędu. Rubens Barrichello dopełnił dzieła w ostatnich sekundach kwalifikacji zdobywając drugie miejsce.
Przed wyścigiem występowało zagrożenie opadami, ale wszyscy spodziewali się raczej mżawki niż tropikalnej ulewy. To była dopiero trzecia wizyta F1 w Malezji, dwie poprzednie przebiegły przy świetnej pogodzie i nikt jeszcze nie miał okazji poznać deszczu w Malezji. W następnych latach wielokrotnie przekonywaliśmy się, że jeśli tam pada, to pada mocno.
Na starcie wyścigu było jeszcze jednak zupełnie sucho. Schumacher szykował się do walki z Williamsami, jednak zespół Franka Williamsa szybko miał napotkać spore kłopoty. Pierwszy start anulowano, po tym jak Giancarlo Fisichella nie zdołał ustawić swojego Benettona na właściwym polu startowym. Kierowcy ruszyli na drugie okrążenie zapoznawcze, ale nie wszyscy. Juan Pablo Montoya pozostał na swoim polu startowym, a następnie porzucił swój samochód, biegnąc do garażu po zapasowy. Ostatecznie zdążył do niego wsiąść, zanim inni kierowcy ustawiali się na starcie. Musiał jednak zaczynać wyścig z alei serwisowej.
Schumacher utrzymał prowadzenie na pierwszym zakręcie, ale o drugie miejsce trwała walka. Barrichello próbował zmieścić się między Ralfem, a atakującym go Jarno Trullim. Nie do końca mu się to udało, a najgorzej wyszedł na tym młodszy z braci Schumacherów, który stracił panowanie nad samochodem i został obrócony twarzą w kierunku zbliżającej się stawki. Sytuacja nie do pozazdroszczenia, ale na szczęście wszystkim udało się go ominąć. W ten sposób jednak oba Williamsy już na pierwszym okrążeniu znalazły się na końcu. Gorzej zaczął tylko Kimi Raikkonen, któremu w skutek awarii udało się przejechać zaledwie kilkadziesiąt metrów.
Już na drugim okrążeniu zaczęło padać. Jadące na dwóch pierwszych miejscach samochody Ferrari zaskoczył jednak nie deszcz, ale olej z zepsutego BAR Olivera Panisa. Schumacher stracił panowanie nad samochodem i oczyma wyobraźni widział go już wbijającego się w barierę z opon, gdy tuż obok niego, po piasku przemknął jego kolega z zespołu. Dwa Ferrari poza torem w tym samym momencie, to widok, którego nikt się nie spodziewał. Szerokie pobocza toru w Malezji uratowały jednak zespół z Maranello. Obu kierowcom jakimś cudem udało się wrócić na tor. To był początek ery, w której wypadnięcie z toru, dzięki coraz szerszym poboczom, coraz rzadziej oznaczało koniec wyścigu.
Zaraz potem na dobre lunęło. Większość kierowców wierząc w prognozy zignorowała w pierwszej chwili opady i nie zjechała do boksów. Tor jednak szybko zaczynał przypominać sadzawkę. Nastąpił kompletny chaos, trasa była pełna ślizgających się samochodów. Barrichello udał się na kolejną wycieczkę po trawie, Jos Verstappen był o krok od staranowania Schumachera. Safety car na szczęście wyjechał niemal natychmiast, bo tor przestał nadawać się do jazdy. Nawet za samochodem bezpieczeństwa trudno było zapanować nad bolidami. Jacques Villeneuve, Nick Heidfeld, Enrico Bernoldi i wyjątkowo pechowy tego dnia Montoya nie dotarli jednak do boksu i musieli się wycofać. Eddie Irvine dołączył do nich po defekcie technicznym. Fisichella, Fernando Alonso, Trulli i David Coulthard mimo efektownych piruetów pojechali dalej.
Oba samochody Ferrari zjechały do boksu jednocześnie, co było dodatkowym problemem dla Schumachera, zmuszonego czekać aż Barrichello skończy wymianę opon. Zmiana opon Rubensa była jednak bardzo daleka od idealnej. Czekał na swoje prawe przednie koło ponad minutę. Gdyby nie samochód bezpieczeństwa, byłaby to strata nie do odrobienia. Nie tylko kierowcy Ferrari mieli problemy. W boksie Williamsa Ralf wściekał się kiedy zdjęto mu opony, nie przygotowawszy jeszcze nowych. Kierowcy Ferrari podjęli jednak kluczową decyzję. W przeciwieństwie do reszty stawki założyli opony przejściowe zamiast deszczowych. Po tym jak udało im się uniknąć zdublowania przez, na szczęście dla nich, poruszający się dość wolno samochód bezpieczeństwa, dawało im to szansę. Wiązało się jednak z ryzykiem. Musieli przetrwać ulewę na oponach przejściowych. Nie było to proste. Wkrótce Barrichello wyjechał na trawę po raz trzeci.
Kolejność za samochodem wyglądała następująco bezpieczeństwa: Coulthard, Heinz-Harald Frentzen, Verstappen, Hakkinen, Trulli, Jean Alesi, Fisichella, Ralf Schumacher, Gaston Mazzacane. Dopiero potem, na 10 i 11 miejscu Rubens i Michael. Gdy samochód bezpieczeństwa w końcu zjechał, tor zdążył przeschnąć na tyle, że przejściowe opony Ferrari dawały przewagę.
Podczas gdy kierowcy Ferrari zaczęli w szybkim tempie przebijać się przez stawkę, Verstappen w Arrowsie jechał wyścig życia, przedostając się przed Frentzena na drugie miejsce, po starcie z osiemnastego. Schumacher szybko wyprzedził Barrichello i atakował kolejnych zawodników w stylu nie budzącym wątpliwości, że walczy o prowadzenie. McLaren jego niedawnego wielkiego rywala Hakkinena, był po prostu jednym z kolejnych wyprzedzanych samochodów. Mimo że rewelacyjny i jadący lżejszym samochodem Verstappen robił co mógł, również nie miał szans przeciwstawić się swojemu dawnemu zespołowemu koledze.
Gdy Schumacher wyprzedzał prowadzącego Coultharda zrobił to z dziecinną łatwością. Widać było, że hamuje znacznie później niż Szkot. Nie było wątpliwości, kto wybrał lepsze opony. Kolejny dowód na geniusz strategów Ferrari. W tych okolicznościach nikt nie miał z nimi szans. Schumacher wyprzedził dziesięciu konkurentów podczas sześciu okrążeń. Barrichello szybko podążył jego śladem, zapewniając zespołowi podwójne prowadzenie.
Tym sposobem, dzięki innemu niż reszta stawki wyborowi opon, w kilka okrążeń samochody, które omal nie rozbiły się o barierę z opon, wróciły na dwa pierwsze miejsca. Gdzie niezagrożone pozostały już do końca wyścigu. To był prawdziwy nokaut. Pokazanie, że Ferrari znalazło się na poziomie niedostępnym dla innych.
Za ich plecami toczyła się jednak pasjonująca walka. Trzecia pozycja Coultharda była pewna, ale o czwartą walczył Verstappen z Hakkinenem, gonionym przez Frentzena i nadrabiającego straty Ralfa. Ci kierowcy stoczyli między sobą walkę, która była ozdobą wyścigu i zapewniała kibicom emocje, podczas gdy kierowcy Ferrari jechali po zwycięstwo. Ostatecznie wygrał ją Frentzen, piąty był, ratujący honor Williamsa, Ralf, szósty Hakkinen, a siódmy niepocieszony Verstappen, który po świetnym wyścigu musiał obyć się bez punktów. Siódme i ósme miejsce zaczęły być punktowane dopiero dwa lata później.
Konkurenci mogli pocieszać się, że ich porażka jest tylko konsekwencją niewłaściwego doboru opon, ale musieli czuć, że to coś więcej. Każdy musiał przyznać, że podwójne zwycięstwo Ferrari, po problemach jakich ten zespół doświadczył na początku wyścigu, robiło spore wrażenie. Nie przypadkowo, tylko jeden zespół podjął właściwą decyzję. Ferrari miało nie tylko najlepszy samochód i najlepszego kierowcę, ale też najlepszych strategów. Ta mieszanka dawała efekt, na który konkurenci nie mieli żadnej odpowiedzi. Już po dwóch pierwszych wyścigach faworyt do mistrzostwa był tylko jeden.
Chcesz czytać więcej artykułów z cyklu Słynne wyścigi? Postaw nam kawę!