Tor Jacarepagua w Rio de Janeiro gościł wyścig F1 dziesięć razy. W latach 1983-89 rozgrywano na nim pierwszy wyścig sezonu. Tor jednak miał przez lata miał opinię nudnego. Główną trudność dla kierowców stanowiła wyboista nawierzchnia, a także upał. Wyścigi tutaj rzadko dostarczały emocji. Dopiero ostatnie Grand Prix w Rio zapisało się w pamięci kibiców. Był to bardzo istotny wyścig dla Nigela Mansella, ale także Johnny’ego Herberta i Mauricio Gugelmina.
Przed sezonem 1989 zmieniono w F1 przepisy dotyczące silników. Turbodoładowanie zostało zakazane i wszystkie samochody wyposażone były teraz w 3.5 litrowe silniki. Honda i Ferrari musiały zaprojektować zupełnie nowe jednostki napędowe. Williams w Rio rozpoczynał wieloletnią współpracę z Renault. Był to początek nowej ery i nikt nie wiedział, jakie zmiany w układzie sił zobaczymy w Brazylii i czy hegemonia McLarena-Hondy zostanie przełamana.
Większość teamów pojawiło się w Rio wcześniej. Przed wyścigiem kierowcy testowali na torze Jacarepagua przez tydzień. Podczas testów doszło do tragicznego zdarzenia, kiedy Philippe Streiff rozbił swojego AGSa, w którym złamał się pałąk bezpieczeństwa. Podczas weekendu wyścigowego Francuz nadal był w ciężkim stanie. Niestety w wyniku wypadku został sparaliżowany.
Dostępność tanich silników V8 dostarczanych przez Forda i Judda, spowodowała rekordowo dużą stawkę. W Rio pojawiło się aż 38 samochodów. Część z nich była kompletnie niekonkurencyjna. Nowe teamy musiały więc wziąć udział w przedkwalifikacjach. W tych zdecydowanie najlepiej wypadli zawodnicy Brabhama, który to zespół powracał po roku przerwy z nowym właścicielem.
Najgłośniejszym transferem zimy było przejście Nigela Mansella do Ferrari, po rozczarowującym sezonie w Williamsie. Williams miał jednak nadzieje na powrót do czołówki z nowym silnikiem Renault i Thierry Boutsenem, który zastąpił Mansella u boku Riccardo Patrese.
Boutsen przeszedł z Benettona, gdzie zastąpił go młody debiutant Johnny Herbert. Herbert nadal miał problemy z chodzeniem, po fatalnym wypadku w Formule 2, który prawe skończył jego karierę. Nowy szef Benettona Flavio Briatore zabronił mu jednak chodzenia po padoku o kulach, ze względów wizerunkowych. Włoch nie był entuzjastą zatrudnienia Herberta, który jego zdaniem nie miał szans na powrót do dawnej formy i planował zastąpić go Emmanuellem Pirro. Jednak Brytyjczyk we wszystkich treningach oraz w kwalifikacjach był szybszy niż jego zespołowy partner Alessandro Nannini.
Wielką niewiadomą był nowy, wyglądający bardzo awangardowo samochód Ferrari. Model 640 był kreacja Johna Barnarda, przygotowywaną już od dwóch lat, jednak podczas testów nie udało mu się ani razu przejechać pełnego dystansu wyścigu.
Nowa rewolucyjna półautomatyczna skrzynia biegów była bardzo awaryjna. System zmieniania biegów za pomocą łopatek przy kierownicy, który do dziś jest standardem w wyścigach, był genialnym rozwiązaniem i Mansell już po przejechaniu jednego okrążenia z nowym wynalazkiem miał oświadczyć, że nie chce już nigdy jechać samochodem z normalnym drążkiem zmiany biegów. Jednak Ferrari zmagało się z wieloma problemami, jeśli chodzi o niezawodność. Skrzynia biegów odmówiła w samochodzie Mansella posłuszeństwa w trzech z czterech sesji przed wyścigiem. Anglik podobno do tego stopnia nie wierzył w ukończenie wyścigu, że zamówił wcześniejszy lot powrotny.
Zgodnie z przewidywaniami trzy pierwsze rzędy na starcie zajęły samochody trzech najlepszych teamów z silnikami V12 i V10. Wśród tych z silnikami V8 najlepiej wyglądały zespoły March i Benetton korzystające ze sprawdzonych zeszłorocznych samochodów, oraz zupełnie nowe Arrowsy przygotowane przez Rossa Brawna.
Z pierwszego miejsca startował jak zwykle Ayrton Senna. Niespodzianką było drugie miejsce Patrese. Włoch w Brazylii startował w swoim 177 wyścigu, zostając w ten sposób rekordzistą pod względem ilości startów. Pokazał jednak, że nie jest emerytem, stając na starcie w pierwszym rzędzie po raz pierwszy od sezonu 1983. Za nim byli Gerhard Berger, Boutsen, Prost i dopiero na szóstym miejscu Mansell.
Senna miał nienajlepszy start i przed pierwszym zakrętem znalazł się w trudnym położeniu. Od wewnętrznej zaatakowało go Ferrari Bergera, od zewnętrznej Williams Patrese. Żaden z kierowców nie chciał ustąpić i Senna znalazł się w kleszczach. Zbyt późno zorientował się, że trzeba odpuścić. Trzy samochody wjechały w zakręt razem. Tylko Patrese ocalał. Senna musiał zmienić przednie skrzydło, co wykluczyło go z rywalizacji o punkty, Berger obrócił się i spadł na dalszą pozycję. Austriak wkrótce wycofał się po awarii silnika.
Była to zła prognoza dla Mansella, ale póki co był trzeci za dwoma Williamsami. Za nim jechał Prost, Ivan Capelli w Marchu, Derek Warwick w Arrowsie, Dwa Benettony Nanniniego i Herberta oraz Gugelmin.
Brazylijscy kibice byli załamani pechem Senny, który jak dotąd zawsze w Rio zawodził. To był ostatni wyścig F1 na Jacarepagua. Od następnego roku wyścig miała przenieść się do rodzinnego miasta Senny Sao Paulo. Kibiców w Rio miał jednak ucieszyć inny rodak, Gugelmin.
Dwa Williamsy na czele to coś czego nie oglądano w poprzednim sezonie, ale nie trwało to długo. Mansell wkrótce wyprzedził Boutsena, który jechał pozbawiony prawego lusterka odciętego przez odłamek podczas kraksy na pierwszym zakręcie. Belg niedługo później wycofał się po awarii. Stawka szybko topniała. Wycofać musiał się między innymi Capelli.
Mansell dogonił Patrese i wyprzedził go po 15 okrążeniach, podczas gdy Prost zjechał na pierwszą zmianę opon. Chwilę wcześniej zrobił to też Herbert. Dla obu wczesne pit stopy okazały się dobrym posunięciem.
Prost na świeżych oponach szybko dogonił Patrese, a Mansell po swoim pit stopie wyjechał za nim. Potem obaj łatwo wyprzedzili Patrese, który ciągle nie zjeżdżał do boksu przedłużając pierwszy stint.
Zaskoczeniem dla kibiców było jednak to jak łatwo Mansell dogonił i wyprzedził Prosta na 28 okrążeniu. Nowy McLaren nie był wolny od problemów. Nie był dobrze przetestowany i ustawienia na wyścig nie były idealne, jednak to nie to było przyczyną kłopotów Prosta.
Francuz zmagał się z ogromnymi problemami ze sprzęgłem, które w końcu całkowicie odmówiło posłuszeństwa. Gdyby zjechał na planowaną drugą zmianę, nie mógłby ruszyć z boksu. Musiał więc dojechać do mety na zestawie opon, który założył na 15 okrążeniu.
Po zmianie opon Patrese spadł na szóste miejsce. Na trzecim jechał teraz Warwick, za nim Herbert i Gugelmin. Dla nie do końca sprawnego po wypadku Herberta wyścig układał się świetnie, ale jego tempo nie było tak dobre jak Gugelmina i Patrese, którzy wkrótce go wyprzedzili.
Warwick zbliżał się do Prosta, kiedy zjechał na drugą zmianę opon. Niestety wtedy dopadł go pech. Najpierw miał problem z prawym tylnym kołem, potem zgasił silnik. W efekcie stał w boksie ponad pół minuty. Skończył wyścig 18 sekund za liderem na piątej pozycji. Nie oznacza to, że miałby szansę na zwycięstwo, ale na pewno na drugie miejsce i pierwsze podium od pięciu lat.
Mansell był niezagrożony na prowadzeniu. Zmartwieniem Ferrari była już tylko skrzynia biegów i rzeczywiście nastąpiły problemy. Nigel bardzo szybko zjechał po nowy zestaw opon, ale także po nowa kierownicę.
Wyjechał z boksu ponownie za Prostem, ale Francuz był coraz wolniejszy i Mansell szybko ponownie go wyprzedził. Prosta doganiali też Gugelmin i najszybszy na torze Patrese. Obaj świeżo po założeniu trzeciego zestawu opon byli znacznie szybsi i wkrótce byli tuż za nim.
Silnik Hondy zapewniał jednak Francuzowi przewagę na prostych. Gugelmin utknął za nim i musiał bronić się przed Patrese. Włoch w końcu go wyprzedził, ale niemal w tym samym momencie jego samochód się zepsuł. Gugelmin przez wiele okrążeń próbował wyprzedzić Prosta, ale bez skutku. Mansell nie czując żadnego zagrożenia też wyraźnie zwolnił. W efekcie czołową trójkę dogonili kolejni zawodnicy. Herbert skończył swój debiutancki wyścig tuż za Gugelminem. Warwick i Nannini też nie byli daleko. Pierwsza szóstka zmieściła się w 19 sekundach.
Dla Mansella, Gugelmina i Herberta był to bardzo ważny wyścig. Mansell powrócił do czołówki po bardzo trudnym sezonie 1988 i zwyciężył pierwszy raz od swojego wypadku w Suzuka 1987. Stał się też pierwszym zawodnikiem, który wygrał w swoim pierwszym wyścigu dla Ferrari od czasu Mario Andrettiego w sezonie 1971.
Gugelmin wywalczył przed własną publicznością jedyne podium w swojej karierze. Było to też trzecie i ostatnie podium dla Marcha 881, pierwszej genialnej konstrukcji Adriana Neweya.
Wynik w Rio był jednak jeszcze ważniejszy dla Herberta. Tym wyścigiem Brytyjczyk uratował swoją karierę, udowadniając wszystkim wątpiącym, że jest w stanie osiągać dobre wyniki.
Gdy Mansell przejeżdżał linię mety, przez tor tuz przed jego samochodem przebiegł kibic. Był to szalony koniec, szalonego wyścigu, ale nie był to koniec niespodziewanych wydarzeń. Nigel często w swojej karierze stawał się ofiarą zupełnie nieoczekiwanych nieprzyjemnych sytuacji. Jedna z nich miała miejsce na podium w Rio, kiedy, ku zaskoczeniu wszystkich, rozciął sobie dłoń, podnosząc puchar.
Chcesz czytać więcej artykułów z cyklu Słynne wyścigi? Postaw nam kawę!