Ayrton Senna przeszedł do historii jako król deszczu. Od początku kariery w takich warunkach błyszczał. Grand Prix Portugalii 1985 było jego popisem w wyjątkowo ekstremalnych warunkach.
Przed sezonem 1985 w Formule 1 nie zaszło wiele zmian. Tą najistotniejszą było przyjście młodego utalentowanego Brazylijczyka Ayrtona Senny do legendarnego zespołu Lotusa. Kibice Formuły 1 mieli w końcu dowiedzieć się, jak największy talent młodego pokolenia poradzi sobie, gdy w końcu dostanie szansę startów w jednym z czołowych teamów.
Po wygraniu w 1983 roku brytyjskiej Formuły 3 i testach dla Williamsa, McLarena i Brabhama, Senna wybrał w ofertę słabszego Tolemana by w spokoju zyskać potrzebne doświadczenie. Wolał być liderem zespołu środka stawki, niż od razu stanąć do walki z szybkim i znacznie bardziej doświadczonym zespołowym partnerem w silniejszym teamie. Po sezonie, w którym potwierdził reputację największego nowego talentu w Formule 1, był jednak gotowy na kolejne wyzwanie. Zespół Lotusa właśnie podnosił się po śmierci swojego założyciela Colina Chapmana. W sezonie 1984 wyposażone w silnik Renault samochody Lotusa spisywały się znacznie lepiej niż francuski zespół fabryczny. Senna miał zastąpić Nigela Mansella u boku Elio de Angelisa. Włoch zdołał wygrać jeden wyścig w poprzednim sezonie, więc celem Ayrtona musiało być wygrywanie wyścigów.
Po przedsezonowych testach, w których Senna wypadł rewelacyjnie, apetyty jego kibiców jeszcze wzrosły. To był ten sezon, kiedy miał stać się gwiazdą pierwszej wielkości, być może pretendentem do tytułu. Nadzieje przed pierwszym wyścigiem w rodzinnej Brazylii były duże, ale sam wyścig mocno rozczarował. Gdy Senna wycofywał się z wyścigu z powodu awarii technicznej, prowadzący Alain Prost pozostawał poza jego zasięgiem. Stało się jasne, że tempo wyścigowe Lotusa nie jest tak dobre jak to McLarena, a również Williamsy i Ferrari wydawały się być nieco szybsze.
W następnym wyścigu, pierwszym europejskim Grand Prix, w portugalskim Estoril, Senna dominował w kwalifikacjach, zdobywając swoje pierwsze pole position. Startujący z drugiego miejsca Prost mógł spodziewać się, że podczas wyścigu wszystko wróci do normy i odniesie łatwe zwycięstwo, jednak jego plany pokrzyżowała pogoda. Niedziela przywitała kierowców ulewą. W takich warunkach ten, który jest liderem w pierwszym zakręcie, zyskuje sporą przewagę nad oślepioną resztą stawki. Dodatkowo Senna miał już ustaloną reputację specjalisty od jazdy w deszczu, po rewelacyjnym występie w Monako rok wcześniej.
Start nie mógł wypaść lepiej dla zespołu Lotusa, nie dość, że Senna prowadził w pierwszym zakręcie zdecydowanie, to tuż za nim znalazł się, startujący z czwartego miejsca, de Angelis. Ayrton był od niego zdecydowanie najszybszy i po 20 okrążeniach miał już 30 sekund przewagi.
Podczas gdy Senna oddalał się coraz bardziej od reszty stawki, jego przyszły wielki rywal, Prost, przegrał z mokrą nawierzchnią wpadając w poślizg na prostej startowej, walcząc z de Angelisem o drugie miejsce. Tor był coraz bardziej mokry w miarę trwania wyścigu i na 30 okrążeniu, kiedy odpadał Prost, warunki były już prawdziwie ekstremalne. Senna tuż przed wypadkiem Francuza sygnalizował ręką, że należy przerwać wyścig, ale nie posłuchano go.
Po odpadnięciu Prosta jego miejsce zajął Michele Alboreto w Ferrari, który szybko zbliżył się do de Angelisa i wyprzedził go, kiedy Włoch zaczął mieć problem z oponą. Ostatecznie Elio był czwarty za Alboreto i Patrickiem Tambayem w Renault.
Nie tylko aquaplaning, ale także słaba widoczność była dla kierowców dużym problemem. W dzisiejszych czasach tego typu warunki oznaczałyby wyjazd samochodu bezpieczeństwa i przerwanie wyścigu. Wtedy takiej opcji nie było, a obsługa toru musiała się wykazać nie lada odwagą ściągając z toru rozbite samochody, podczas gdy oślepieni bryzgającą spod kół wodą kierowcy przemykali tuż obok. O tym jak trudne były warunki w Estoril świadczy fakt, że najszybsze okrążenie Senny było o 23 sekundy wolniejsze od jego czasu z kwalifikacji.
Wyposażone w silniki o ogromnej mocy, ale z dzisiejszej perspektywy mocno prymitywne technologicznie i aerodynamicznie samochody ery turbo, były niezwykle trudne w prowadzeniu w tak ekstremalnych warunkach. Tym większe wrażenie musiała robić jazda Ayrtona Senny, który przez pełne dwie godziny zachował koncentrację, dyktując tempo całkowicie nieosiągalne dla innych kierowców. Ostatecznie tylko Alboreto nie został zdublowany, miał jednak ponad minutę straty.
Gdy wyścig zakończył się, po regulaminowych dwóch godzinach, Sennę na linii mety witali mechanicy Lotusa, którzy wybiegli na tor, by świętować pierwsze zwycięstwo od śmierci legendarnego Colina Chapmana. Nie spodziewał się tego piąty na mecie i właśnie przed chwilą zdublowany drugi raz, Mansell. Anglik desperacko starając się ich wyminąć, omal nie wjechał w Sennę i ledwo uniknął uderzenia w barierę po drugiej stronie toru.
Ten incydent w najmniejszym stopniu nie zakłócił radosnej fety w Lotusie, który celebrował zwycięstwo swojej nowej wielkiej gwiazdy. Senna wjeżdżał do parc ferme unosząc obie ręce w geście tryumfu. Trudno wymarzyć sobie lepsze pierwsze zwycięstwo. Pole position, najszybsze okrążenie, prowadzenie od startu do mety i zdublowanie wszystkich kierowców oprócz jednego. A wszystko w ekstremalnie trudnych warunkach, jadąc samochodem, który wcale nie dominował w stawce i w normalnych warunkach nie miałby pewnie szans na zwycięstwo. Całkiem nieźle jak na zaledwie siedemnaste Grand Prix w karierze.
Tym występem Ayrton Senna w pełni potwierdził wszystkie pochwały jakie zbierał w swoim debiutanckim sezonie i z miejsca stał się mega gwiazdą Formuły 1. Już w tym momencie nie było wątpliwości, że przejdzie do historii, jako jeden z największych kierowców wszech czasów.
Chcesz czytać więcej artykułów z cyklu Słynne wyścigi? Postaw nam kawę!