Grand Prix Portugalii 1989 to wyścig, w którym Ferrari rzuciło wyzwanie McLarenowi. Od początku było wiadomo, że walka o zwycięstwo nie będzie toczyć się tylko między Alainem Prostem i Ayrtonem Senną, ale będą w niej uczestniczyć także Gerhard Berger i Nigel Mansell. W rezultacie kibice zobaczyli ekscytujący wyścig, którego punktem kulminacyjnym była ogromna kontrowersja.
Atmosfera w zespole McLarena była fatalna już od dłuższego czasu, ale po Grand Prix Grand Prix Włoch, była zła jak nigdy. Silnik Senny wybuchł pod koniec wyścigu, pozbawiając go pewnej wygranej, a ostateczny zwycięzca Prost, ku irytacji szefa teamu Rona Dennisa, oddał swoje trofeum tifosim, po czym na konferencji prasowej sugerował, że zespół specjalnie faworyzuje Sennę, dając mu lepszy sprzęt. Taka krytyka własnego teamu zawsze jest ryzykowna, ale na cztery wyścigi przed końcem Prost miał już 20 punktów przewagi, przy 10 punktach przyznawanych za zwycięstwo. Zadanie, które stało teraz przed Senną było bardzo trudne.
Brazylijczyk zaczął weekend w Portugalii, jak zwykle zdobywając pole position, ale drugi nie był tym razem Prost. Między Senną a Francuzem ustawiły się dwa Ferrari Bergera i Mansella. Na piątym miejscu niespodziewanie pojawił się Pierluigi Martini, który tym samym wywalczył swoje najlepsze, jak dotąd, miejsce na starcie, potwierdzając, że Minardi staje się w końcu solidnym samochodem środka stawki, choć fakt, że zespół przed sezonem dużo testował właśnie na tym torze, z pewnością też nie był bez znaczenia. Szósty był Riccardo Patrese w zupełnie nowym Williamsie FW13.
Dobra pozycja Martiniego nie była jedyną niespodzianką na polach startowych. Dobrze wypadli także dwunasty Stefan Johansson w Onyxie i piętnasty Roberto Moreno w Coloni. Obaj musieli brać udział w przedkwalifikacjach, wprowadzonych dla teoretycznie najsłabszych teamów. Szczególnym zaskoczeniem była postawa Moreno. O ile Onyx Johanssona był solidnym samochodem, o tyle Coloni Moreno było na tyle niekonkurencyjne, że Brazylijczyk wcześniej w sezonie zdołał się zakwalifikować do wyścigu tylko trzy razy. Teraz pokonał między innymi Emanuele Pirro w Benettonie i swojego słynnego rodaka Nelsona Piqueta.
Na starcie na prowadzenie wyszedł Berger. Wkrótce okazało się, ze Ferrari tego dnia radzą sobie lepiej nawet od McLarenów. Berger szybko zostawił Sennę w tyle, a Mansell zaczął mocno Brazylijczyka naciskać.
Austriak dwa tygodnie wcześniej we Włoszech zdobył w końcu swoje pierwsze punkty, po tym jak nie dojechał do mety w żadnym z poprzednich wyścigów. Było to winą głównie niezwykle wysokiej awaryjności jego samochodu.
Berger chcąc wykorzystać okazję do powiększenia przewagi, naciskał zbyt mocno i w efekcie bardzo szybko zniszczył swoje opony. Kiedy Mansell w końcu uporał się z Senną, puścił się w pogoń za Austriakiem i dość szybko zaczął go doganiać. W międzyczasie pierwszą ofiarą problemów technicznych stał się Moreno.
Gdy Berger dogonił pierwszych maruderów, został mocno spowolniony przez Phillipe’a Alliota, który był znacznie bardziej zainteresowany walką z Emmanuelle Pirro, niż ułatwianiem życia Bergerowi. Od tego momentu Mansell był już tuż za nim.
Następnie Berger napotkał na Dereka Warwicka, walczącego z kolei ze Stefano Modeną. Warwick również zamiast przepuścić Bergera skupił się na ataku na Modenę. Berger zrezygnowany odpuścił, przepuszczając Mansella, który w charakterystyczny dla siebie sposób utrzymał pedał gazu wciśnięty na maksa i przecisnął się przez wąską lukę między Warwickiem a barierą, wyprzedzając obu maruderów za jednym razem i wychodząc na prowadzenie.
Berger pierwszy zjechał do boksu. Jego opony były kompletnie zużyte. Wydawało się, że Mansell ma teraz zwycięstwo w kieszeni. Wystarczyła tylko sprawnie przeprowadzona zmiana opon.
Mansellowi jednak rzadko co przychodziło łatwo i to często z jego winy. Kariera Nigela obfitowała w dramatyczne momenty i w Estoril również sprokurował serię dramatycznych wydarzeń. Do alei serwisowej wjechał na tyle energicznie, że nie zdołał wyhamować przed swoim boksem i musiał go ominąć, by uniknąć rozjechania swoich mechaników. Zatrzymał się tuż za nim. Mechanicy rzucili się, by popchnąć go z powrotem, co byłoby zupełnie zgodne z przepisami, ale Mansell, któremu zwycięstwo uciekało z rąk, przyspieszył ten proces, wrzucając bieg wsteczny i samemu cofając się na właściwe miejsce. Problem polegał na tym, że używanie biegu wstecznego w alei serwisowej już legalne nie było.
Po tych wszystkich przygodach Mansell wyjechał za Bergerem i Senną, na czwartym miejscu. Na prowadzeniu znalazł się bowiem Martini, co dla zespołu Minardi było absolutną nowością. Po tym jak Włoch zdołał zaliczyć historyczne dla zespołu okrążenie na prowadzeniu, już na następnym dopadł go Berger. Do końca pozostawało trzydzieści okrążeń, a Mansell ponownie zaczął zbliżać się do Senny.
Wkrótce był już tuż za nim, ale pozycja Senny nie była tak naprawdę zagrożona. Zapadła bowiem decyzja o dyskwalifikacji Mansella i gdy Anglik mijał linię mety, zaczęto pokazywać mu czarną flagę.
Nigel jednak nie reagował. Zapamiętale atakując Sennę, nie zwrócił uwagę na flagę. To zrozumiałe, ale w takich przypadkach team powinien zakomunikować kierowcy, jaka jest sytuacja.
Mansell zignorował flagę trzy razy, a tuż po tym jak minął flagę po raz czwarty, zaatakował Sennę w bardzo ryzykowny sposób na dohamowaniu do pierwszego zakrętu.
Brazylijczyk zupełnie nie spodziewał się tego mocno niezdarnego ataku. Doszło do kolizji, w wyniku której na poboczu wylądowały dwa rozbite samochody. Mansell szybko opuścił miejsce zdarzenia. Senna chwilę stał, smutno patrząc w przestrzeń. Nie wiedział o dyskwalifikacji Mansella. Był załamany, bo wiedział jak beznadziejna staje się jego sytuacja w mistrzostwach. Na drugie miejsce wyszedł tym samym Prost.
Wściekły Ron Dennis natychmiast pobiegł do boksu Ferrari, by w krótkich żołnierskich słowach przekazać szefowi teamu z Maranello Cesare Fiorio, co uważa na temat postawy Mansella i jego teamu. Team McLarena też jednak miał sobie sporo do zarzucenia. Gdyby poinformowali Sennę o sytuacji Mansella, ten mógłby po prostu przepuścić go i czekać na efekt dyskwalifikacji. Z drugiej strony jednak Senna nie powinien w ogóle martwić się Mansellem. Ciągle miał szansę na dogonienie Bergera i zwycięstwo, które najprawdopodobniej odmieniłoby losy mistrzostwa.
Wyścig nadal trwał. Williamsy jak dotąd nie potrafiły poradzić sobie z Martinim i musiały ostatecznie skapitulować, kiedy dały o sobie znać problemy nowego, nie do końca jeszcze przetestowanego samochodu Williamsa. Awarie u Patrese i jego zespołowego partnera Thierry’ego Boutsena nastąpiły niemal równocześnie.
Jednak Martini nie miał wywalczyć podium dla Minardi. Rezultat miał być jeszcze bardziej zaskakujący. Na trzecim miejscu znalazł się Johansson, któremu udało się przedostać przed Martiniego, podobnie jak czwartemu teraz Alessandro Nanniniemu, dzięki temu, że w ogóle nie zjechał do boksu na zmianę opon. Lewa przednia opona Johanssona wyglądała pod koniec wyścigu fatalnie, ale Szwed jakimś sposobem utrzymywał bardzo dobre tempo, finiszując z przewagą niemal pół minuty nad Nanninim. Martini na drugim komplecie opon kompletnie radził sobie znacznie gorzej niż w pierwszej fazie wyścigu, ale utrzymał piąte miejsce, powtarzając jak dotąd swój najlepszy wynik z Silverstone.
Podium składało się więc z samych szczęśliwych kierowców. Dla Johanssona i całego zespołu Onyxa, który jak dotąd wydawał się ekscentrycznym dodatkiem do stawki i mało kto traktował go poważnie, trzecie miejsce było osiągnięciem daleko przekraczającym oczekiwania i nagrodą za ciężką pracę w debiutanckim sezonie. Dzięki niemu krótki epizod teamu w F1 zapisał się w historii. Prost w wyścigu, w którym nie liczył się w walce o zwycięstwo, zyskał kolejne ważne punkty za drugie miejsce, przy zerowym dorobku Senny i był już niemal pewny mistrzostwa. Berger w końcu powrócił do wygrywania, po koszmarnej pierwszej części sezonu.
Bohaterami wyścigu byli jednak też dwaj wielcy przegrani. Mansell był obrażony insynuacjami, że zignorował flagę specjalnie, ale nie zdołał uniknąć karnego wykluczenia z kolejnego wyścigu w Jerez. Nie miało to znaczenia dla Senny, któremu nic nie mogło zrekompensować straconych punktów, tak bardzo mu teraz potrzebnych. By zapewnić sobie mistrzostwo, musiał teraz wygrać wszystkie trzy ostatnie wyścigi.
Chcesz czytać więcej artykułów z cyklu Słynne wyścigi? Postaw nam kawę!