Grand Prix Japonii 2007 rozegrano w bardzo trudnych warunkach. Jak zwykle w takich przypadkach na torze działo się dużo. Ponadto wydawało się, że wynik tego wyścigu niemal rozstrzygnął losy mistrzostwa na korzyść Lewisa Hamiltona. To jednak miało wkrótce okazać się nieprawdą
Wyścig w Japonii był drugim po wyroku, który zapadł w sprawie spygate. McLaren był już zdyskwalifikowany z klasyfikacji konstruktorów, a atmosfera w zespole była fatalna. Po tym jak Fernando Alonso doniósł na zespół do FIA i było już jasne, że po końcu sezonu opuści zespół, trudno było ukryć fakt, że sympatia zespołu jest po jednej stronie garażu. Tej należącej do Lewisa Hamiltona. Młody Brytyjczyk w ekspresowym tempie stał się mega gwiazdą F1. Wszyscy zadawali sobie pytanie, czy Lewis stanie się pierwszym zawodnikiem w historii (naturalnie oprócz Giuseppe Fariny w 1950 roku), który wywalczy tytuł w swoim debiutanckim sezonie. Był na czele klasyfikacji, ale nad Alonso miał tylko dwa punkty przewagi.
Po raz pierwszy od dwóch dekad Grand Prix Japonii nie odbywało się na, ulubionym przez kierowców, torze Suzuka. Tym razem F1 wracała na znany z lat siedemdziesiątych, świeżo odnowiony tor Fuji.
Ten obiekt zasłynął przede wszystkim finałem sezonu 1976, który rozegrany był w ekstremalnym deszczu. Debiut nowej wersji toru nawiązywał do tamtego wyścigu, bo warunki ponownie były bardzo trudne.
Start miał odbyć się za samochodem bezpieczeństwa, ale zawodnicy pokonywali kolejne okrążenia, a decyzja o starcie nie zapadała. Głównym problemem była fatalna widoczność.
Na czele jechał Hamilton, po zdobyciu swojego piątego pole position, za nim Alonso, a na kolejnych miejscach znaleźli się ich konkurenci z Ferrari, Kimi Raikkonen i Felipe Massa. Ferrari spodziewając się, że samochód bezpieczeństwa może pozostawać na torze bardzo długo, postanowili zaryzykować i założyli standardowe opony deszczowe, podczas gdy reszta stawki podróżowała na oponach na ekstremalny deszcz.
Podobna decyzja zapewniła kiedyś Ferrari zwycięstwo w Grand Prix Malezji 2001, ale tym razem okazała się katastrofalnym błędem. Okazało się bowiem, że FIA nałożyła na kierowców obowiązek startu na ekstremalnych oponach, ze względu na bardzo trudne warunki. W Ferrari twierdzono, że informacja do nich nie dotarła, ale byli zmuszeni skierować do boksu swoich kierowców, którzy spadli na koniec stawki. Kimi nie zamierzał się jednak poddawać. Przed końcem fazy samochodu bezpieczeństwa został zatankowany do końca wyścigu i liczył na to, że powróci do walki w późniejszej fazie wyścigu.
Start ostatecznie odbył się po aż osiemnastu okrążeniach za samochodem bezpieczeństwa. Warunki nadal były fatalne. Na bardzo długiej, najdłuższej w kalendarzu, prostej startowej można było stracić orientację w gęstej mgle.
Na pierwszym zakręcie Nick Heidfeld od razu stracił kilka pozycji po starciu z Jensonem Buttonem, a na końcu stawki obracający się Alex Wurz, zdążył zahaczyć Massę, zanim skończył wyścig w żwirze.
W tym zamieszaniu i przy niemal zerowej widoczności na trzecie miejsce wyszedł Sebastian Vettel, junior Red Bulla z Toro Rosso, jadący swój dopiero szósty wyścig w F1. Za nim był Mark Webber w Red Bullu. Australijczyk walczył ze zdrowotnymi problemami, które sprawiły, że wcześniej zwymiotował podczas fazy samochodu bezpieczeństwa. Na kolejnych miejscach jechali, Button, bardzo dobrze radzący sobie bez przedniego skrzydła, które odpadło po kolizji z Heidfeldem, Giancarlo Fisichella oraz Heikki Kovalainen w samochodach Renault, a za nimi Robert Kubica.
McLareny szybko oddalały się od reszty stawki, a Alonso trudno było dotrzymać kroku Hamiltonowi, który miał przed sobą pusty tor. Świetnie radził sobie również przedzierający się przez stawkę zawodników Raikkonen. W przeciwieństwie do Fina, obu kierowców McLarena czekała jednak dość szybko wizyta w boksie na tankowanie.
Alonso wyjechał z boksu za Fisichellą, Kovalainenem, Kubicą i Coulthardem, podczas gdy Hamilton wyjechał przed tą grupa samochodów. Był to kluczowy moment, od którego Hamilton nie był już zagrożony przez Alonso. Hiszpan robił co mógł, ale wkrótce popełnił błąd i stracił jeszcze więcej czasu wyjeżdżając przez chwilę poza tor.
Vettel znalazł się tym samym przez moment na prowadzeniu, zanim sam zjechał do boksu. Stał się dzięki temu najmłodszym zawodnikiem w historii, który prowadził w wyścigu.
Kubica wyprzedził Kovalainena jeszcze przed swoją wizytą w boksie. Alonso był wolny i wyprzedził go Heidfeld. Większym problemem dla Hiszpana był jednak fakt, że zbliżali się do niego Vettel i Raikkonen, którzy byli już zatankowani, tak jak on, do końca wyścigu.
Hamilton też nie był wolny od problemów. Zaliczył kolizję z Kubicą, po której stracił kilka sekund i którą wykorzystał Kovalainen, wychodząc na drugą pozycję za Webberem. Kubica próbował zaatakować bardzo optymistycznie po wewnętrznej. Otrzymał za to karę drive thru, która mocno skomplikowała bardzo obiecujący dla niego wyścig i odebrała szanse na podium.
Chwilę potem Alonso również w bliźniaczej sytuacji zderzył się z Vettelem, tracąc pozycje na rzecz jego i Raikkonena.
Zatankowane McLareny radziły sobie fatalnie w tym momencie wyścigu. Hamiltona wkrótce wyprzedzili Fisichella i Coulthard. Wczesne tankowanie zupełnie się im nie opłaciło. Nie mogli doczekać się, aż ich konkurenci w końcu również udadzą się do boksów.
Na szczęście dla Hamiltona, gdy to w końcu nastąpiło, Webber wyjechał z boksu tuż za nim. To było kluczowe. Teraz Lewis musiał tylko utrzymać się na torze i czekać aż kierowcy Renault i Coulthard zjadą. Alonso po starciu z Vettelem miał uszkodzone elementy aero i nie był już zagrożeniem. Zaczynało padać coraz mocniej.
Po tym jak w końcu cała czołówka odbyła swoje wizyty w boksie nadszedł przełomowy moment wyścigu. Alonso był teraz czwarty za Hamiltonem, Webberem i Vettelem. Wtedy jednak jego wyścig niespodziewanie zakończył się na ścianie, kiedy stracił kontrolę nad samochodem na dojeździe do zakrętu. Ten rzadki błąd dwukrotnego mistrza świata, potencjalnie był momentem przełomowym mistrzostw.
Na torze ponownie pojawił się samochód bezpieczeństwa. Podczas gdy kierowcy przygotowali się do restartu, oczom kibiców niespodziewanie ukazały się uszkodzone samochody Webbera i Vettela. Okazało się, że rozgrzewanie hamulców przez Hamiltona spowodowało reakcję łańcuchową. Webber zahamował gwałtownie, chcąc uniknąć kolizji, a zaskoczony tym manewrem Vettel nie zorientował się w sytuacji i staranował samochód starszego kolegi ze stajni Red Bulla.
Webber nie krył irytacji, obwiniając Vettela i jego brak doświadczenia. Młody Niemiec jeszcze mocniej przeżywał swój katastrofalny w skutkach błąd, który zamienił przełomowy w jego karierze wyścig w prawdziwy koszmar. Na szczęście dla niego już w następnym wyścigu w Chinach udało mu się zrehabilitować kolejnym świetnym występem.
Po tym wypadku kolejność była następująca: Hamilton, Kovalainen, Massa, Coulthard, Fisichella, Heidfeld, Raikkonen, Rubens Barrichello, Kubica. 20 okrążeń przed końcem wyścigu samochód bezpieczeństwa zjechał z toru.
Raikkonen natychmiast zabrał się za wyprzedzanie. Mimo przeciwności dawał nadzieję swojemu zespołowi. W ciągu dziesięciu okrążeń postawił wszystko na jedną kartę i przedostał się na trzecie miejsce, kiedy Massa musiał zjechać na dodatkowe tankowanie. Brazylijczyk wyjechał na tuż za Kubicą, który był teraz siódmy, gdyż Barrichello również musiał dotankować.
Gdy w samej końcówce, po awarii jego BMW, zatrzymał się Heidfeld, Kubica awansował na szóste miejsce, ale na ostatnim okrążeniu dopadł go Massa. Walka między tymi zawodnikami, która odbyła się na ostatnich zakrętach przywodziła na myśl legendarne Grand Prix Francji 1979 i starcie Gilles’a Villeneuve’a z Rene Arnoux. Kierowcy nie odpuszczali i wyprzedzali się nawzajem, często wykorzystując pobocze, co w dzisiejszych czasach spowodowałoby pewnie kary. Ostatecznie tryumfował Massa, ale zwycięzcami byli też kibice mogący oglądać ten pojedynek. To było idealne zwieńczenie wyścigu.
Tym samym Ferrari po wyścigu pełnym błędów wywalczyło przyzwoity wynik. Co najważniejsze, niemal zmaksymalizowało wynik Raikkonena. Do drugiego miejsca zabrakło bardzo niewiele, ale trzecie też było ogromną ulgą. Dzięki niemu Kimi wciąż był w grze.
Vitantonio Liuzzi zdobył pierwszy punkt w sezonie dla Toro Rosso dojeżdżając na ósmym miejscu, a drugi Kovalainen swoje pierwsze podium w F1. Wszyscy mówili jednak tylko o Hamiltonie.
Lewis w ekstremalnie trudnych warunkach pojechał niemal idealny wyścig, podczas gdy jego konkurenci popełniali błędy. Wydawał się w tym momencie niepokonany, a jego mistrzostwo niemal pewne. Lewis miał 12 punktów przewagi nad Alonso i aż 17 nad Raikkonenem. Ukończył w pierwszej trójce w 12 z 15 dotychczasowych wyścigów, a do końca sezonu pozostały już tylko dwa. Nikt nie mógł się spodziewać, że Lewis w żadnym z nich nie stanie na podium.
Chcesz czytać więcej artykułów z cyklu Słynne wyścigi? Postaw nam kawę!