Gdy skromny zespół Tolemana został kupiony przez firmę odzieżową, nie brzmiało to jak połączenie, które powinno niepokoić konkurencję. Już pierwszy sezon pokazał jednak potencjał nowego teamu. W Grand Prix Meksyku zespół Benettona i ich młody szybki kierowca Gerhard Berger rzucili wyzwanie najlepszym, dzięki bezbłędnemu doborowi opon.
W sezonie 1986 zespół Williamsa, wyposażony w silnik Hondy powrócił po kilku latach do roli faworyta mistrzostw, mimo tragicznego w skutkach wypadku Franka Williamsa na początku roku. Gdy Formuła 1 pojawiła się w Meksyku na przedostatnim w sezonie Grand Prix zdecydowanym faworytem do tytułu był ni eteoretyczny lider Williamsa Nelson Piquet, ale Nigel Mansell. Wielka Brytania miała po raz pierwszy od czasu Jamesa Hunta zawodnika w prawdziwie mistrzowskiej formie.
Jeszcze po Grand Prix Wielkiej Brytanii w Brands Hatch Mansell miał nad Piquetem osiemnaście punktów przewagi. Tamto drugie z rzędu zwycięstwo w Brands Hatch było też jego czwartym zwycięstwem w pięciu wyścigach. Było szczególnie ważne dla brytyjskich fanów, także przez wzruszające okoliczności. Do padoku powrócił, przykuty teraz do wózka, Frank Williams, a zwycięskie trofeum odebrała jego żona Virginia.
Piquet został przyćmiony, ale się nie poddawał. Wypowiedział Mansellowi wojnę poza torem. Nie odpuszczał żadnej okazji, by jakąś złośliwością wyprowadzać rywala z równowagi, przypominał Williamsowi, że to on miał być numerem jeden i przede wszystkim pracował nad tym, by mieć lepiej niż Mansell ustawiony samochód.
W czterech następnych wyścigach to on wygrał trzy razy. Na Węgrzech wygrał walkę o zwycięstwo z Ayrtonem Senną popisując się jednym z bardziej spektakularnych manewrów wyprzedzania w historii F1.
W Portugalii znów dominował Mansell i przed Grand Prix Meksyku Piquet miał do niego dziesięć punktów straty, a lider McLarena Alain Prost jedenaście. Obaj byli niezwykle doświadczonymi i zaprawionymi w bojach o mistrzostwo zawodnikami, jednak teraz wszystko było tylko w rękach Mansella. Czwarte miejsce w Meksyku gwarantowało mu mistrzostwo.
Grand Prix Meksyku powracało do kalendarza po raz pierwszy od sezonu 1970. Miało być w kalendarzu już rok wcześniej, ale plany trzeba było zmienić po tragicznym trzęsieniu ziemi.
Na pierwszym polu startowym stanął Ayrton Senna. Brazylijczyk dokonał tego już ósmy raz w sezonie. Niesamowity wyczyn, biorąc pod uwagę, że nie dysponował przecież mistrzowskim samochodem. Za Senną ustawili się Piquet i Mansell, a czwarty był Gerhard Berger w Benettonie.
Włoska firma sponsorowała wcześniej zespoły Tyrrell i Alfa Romeo. W sezonie 1985 zaczęła wspierać też Tolemana. Angielski zespół opuścił kilka wyścigów na początku tamtego sezonu, ponieważ nie mógł znaleźć dostawcy opon. Cały sezon 1985 okazał się kompletnie nieudany, oprócz niespodziewanego pole position Teo Fabiego na Nurburgringu. Rozczarowany Alfa Romeo Benetton jednak dostrzegł potencjał i kupił zespół.
W sezonie 1986, oprócz nowej nazwy, team miał też super mocne silniki BMW i szybkiego Gerharda Bergera, który do Meksyku przyjechał już mając kontrakt z Ferrari na kolejny sezon w kieszeni.
Benetton był silny tam, gdzie liczyła się moc. W Austrii na starcie zajęli cały pierwszy rząd. Berger stanął na podium w Imoli, a Fabi zdobył pole position także na Monzy. Włoch miał już trzy pole position na koncie, nie ukończył jednak jeszcze ani jednego okrążenia na prowadzeniu. Przegrywał starty, a gdy objął prowadzenie w Austrii, natychmiast awarii uległ silnik.
Tor w Meksyku był kolejnym, gdzie Benetton liczył na bardzo dobry wynik. Ich szansa było to, że pretendenci do tytułu byli zajęci sobą. Kluczem do sukcesu Mansella nie była wcale wygrana, ale ukończenie wyścigu przed Piquetem i Prostem.
W Benettonie postawiono na alternatywną strategię dla Bergera. Podczas gdy spodziewano się, że rywale będą jechali co najmniej na jeden pit stop, Berger miał przejechać cały wyścig na jednym zestawie opon. By ta strategia się opłaciła, a opony wytrzymały dystans, jednocześnie zapewniając tempo, dobór ogumienia musiał być idealny.
W tamtych czasach można było korzystać z wielu mieszanek i na każde koło zakładać inną. To właśnie postanowiono zrobić w samochodzie Bergera. Uwzględniając różnice zużycia po lewej i prawej stronie samochodu, a także między przednią i tylną osią, na każde koło założono nieco inny rodzaj opony. Dodatkowo trzeba było jeszcze optymalnie dobrać ciśnienia. Takie obliczenia byłyby wyzwaniem dla komputerowych programów, ale mechanicy zespołu wierzyli w swoją wiedzę i intuicję.
Szanse Mansella na zapewnienie sobie mistrzostwa w Meksyku drastycznie zmalały już na starcie wyścigu, kiedy, z powodu problemów z pierwszym biegiem, został na swoim polu startowym i spadł prawie na koniec stawki.
Piquet walczył zaciekle z Senną, ale Ayrton lekko blokując koła na dohamowaniu wepchnął się na pierwsze miejsce na pierwszym zakręcie. Trzeci był Berger, za nim Prost i Michele Alboreto w Ferrari, który wystartował genialnie z dwunastego miejsca.
Senna szybko musiał się poddać wobec mocy Williamsa i Piquet objął prowadzenie. Mansell po pierwszym okrążeniu był osiemnasty. Jeszcze gorzej pierwsze okrążenie zakończyło się dla Patricka Tambaya. Francuz startował z obiecującego ósmego miejsca, ale rozbił się już w pierwszym zakręcie.
Prost wkrótce zaczął w charakterystyczny dla siebie sposób przesuwać się w górę stawki. Wyprzedził Bergera i powoli zbliżał się do Senny. Berger skupił się na oszczędzaniu opon, co miało opłacić mu się później.
Pierwsza czwórka jechała ciągle blisko siebie, oddalając się od reszty stawki. Tylko ta grupa kierowców liczyła się w walce o zwycięstwo. Alboreto musiał się wycofać, a Mansell był zmuszony do przedwczesnego pit stopu, który posłał go z powrotem na koniec stawki. Na piątym miejscu znalazł się Stefan Johansson.
Po tym jak w połowie dystansu kolejno Prost, Piquet i Senna zjechali po nowe opony, Senna powrócił na tor przed Piquetem. Pierwszy był jednak Berger. Wszystko teraz zależało od wytrzymałości jego opon. Wydawało się, że na świeżych oponach konkurenci szybko zaczną go doganiać, ale nic takiego nie nastąpiło.
Na czterdziestym pierwszym okrążeniu Prost wyprzedził Piqueta. Brazylijczyk, podobnie jak Mansell miał problemy ze zużyciem opon i musiał zjechać do boksu drugi raz. Również Senna zjechał na drugi pit stop, gdy stało się jasne, że nie obroni drugiego miejsca przed Prostem. Okazało się, że w tym wyścigu kluczowa była taktyka i dobór opon. Nikt nie zrobił tego lepiej niż Benetton i Pirelli. Berger nie miał żadnych problemów z oponami i stawało się jasne, że nikt mu tego dnia nie zagrozi.
Senna nie wyglądał dobrze nawet na trzecim zestawie opon i pod koniec wyścigu musiał bronić się przed Ferrari Johanssona. Wyglądało na to, że nie utrzyma trzeciej pozycji, ale niezawodnie zawodny silnik Ferrari wybuchł w spektakularny sposób, właśnie wtedy kiedy Johansson przygotowywał się do wyprzedzenia Brazylijczyka. Jego miejsce odziedziczyłby Riccardo Patrese, ale wypadł z trasy po poślizgu na oleju Johanssona.
Piquet z kolei po trzecim pit stopie znalazł się tuż przed Mansellem na szóstej pozycji, która eliminowała go z walki o mistrzostwo, ale uratowało go wypadnięcie Johanssona i Patrese. Nelson musiał jednak też finiszować przed swoim zespołowym partnerem. Znowu dopisało mu szczęście, gdyż Mansell również wpadł w mały poślizg na oleju Johanssona i stracił kilka sekund, które pozwoliły Piquetowi odetchnąć i obronić swoją czwartą pozycję. Mansell nadal był faworytem do mistrzostwa, ale teraz wszystko miało rozstrzygnąć się w ostatnim wyścigu w Adelajdzie.
Berger ostatecznie wygrał z przewagą prawie pół minuty nad Prostem, pokazując, że jest jednym z największych talentów w F1. Było to też ostatnie zwycięstwo silnika BMW do czasu gdy Robert Kubica zwyciężył w Kanadzie ponad dwadzieścia lat później.
Zespół Benettona pokazał, że jest w stanie powalczyć z najlepszymi. Na bazie zespołu Tolemana udało się stworzyć team z naprawdę dużym potencjałem. W owych czasach producent ubrań wystawiający swój zespół w F1 nie był traktowany do końca poważnie, ten wyścig pokazał jednak, że należy się z nim liczyć. W następnych sezonach takie uznane firmy jak Brabham i Lotus zaczęły chylić się ku upadkowi, a właśnie Benetton stał się, obok Williamsa, McLarena i Ferrari jednym z czterech czołowych teamów następnej dekady.
Chcesz czytać więcej artykułów z cyklu Słynne wyścigi? Postaw nam kawę!