„Kimi Räikkönen” Heikki Kulta – recenzja ŚwiatWyścigów.pl

W odstępie kilku lat to już druga biografia mistrza świata Formuły 1 i legendy motosportu. Kimiego w zasadzie przedstawiać nikomu nie trzeba. Fin to postać na tyle charakterystyczna, że u większości fanów sportu motorowego wywołuje uśmiech swoim prostym podejściem do życia. Dlaczego więc powstała kolejna książka o jego karierze, skoro mówi niewiele?

Na początku trzeba przyznać, że jak na kogoś, kto tak niewiele chce mówić o swoim życiu i emocjach, to napisanie biografii na 600 stron wydaje się wprost niemożliwe, jeśli nie powiedzieć – naciągane. Heikki Kulta to jednak osoba, która praktycznie od początku przygody Räikkönen z Formułą 1 był w jego bliskim otoczeniu i jako jeden z niewielu dziennikarzy miał zaufanie bohatera książki.

Kulta w biografii raczej trzyma się chronologii wydarzeń kariery Kimiego, ale są momenty, w których rytm wydarzeń zmienia się i przeskakuje w czasie raz do przodu i raz do tyłu.  Momentami może to dekoncentrować czytelnika, jednak język jest na tyle prosty, że szybko daje się wrócić na właściwe tory. Książka podzielona jest na 4 części, dlatego też najlepiej będzie opisać, co w nich może zaciekawić czytelnika.

Szarość życia w McLarenie…

Na samym początku Kulta przytacza ostatni wywiad na wyłączność z Räikkönenem przeprowadzony w październiku 2021, czyli wtedy, kiedy już wszyscy wiedzieli, że po sezonie Fin żegna się z Formułą 1. Czas pożegnań i wspomnień swojej kariery? Nic bardziej mylnego! Kimi swoją karierę rozpoczął w sezonie 2001 i z przerwami trwała do 2021 roku. Jakie więc momenty były jego ulubionymi w F1?: „Wracanie do domu po wyścigu. Bez zawahania się powiedziałbym, że najlepszy moment całego weekendu (Grand Prix) to właśnie niedzielny powrót”. Cały Kimi oprócz ścigania nic więcej go nie interesowało, żadna otoczka, polityka czy marketing.

Następnie autor przechodzi już do właściwych wątków, czyli historii, jaką zapisał Räikkönen w motosporcie. Nieco zdziwić może, że na sam początek autor biografii wziął na tapetę okres startów w McLarenie, a dopiero w dalszych wątkach przypomina jego historię dołączenia do F1 i debiutu z Sauberem. Jeśli uznać, że oprócz świetnego debiutu podczas testów z Sauberem na Mugello i rewelacyjnego debiutu z tym zespołem w Melbourne nie miał już w sezonie 2001 więcej spektakularnych osiągnięć, to można na to przymknąć oko.

W McLarenie Kimi wyrobił sobie łatkę szarej eminencji pozbawionej uczuć i emocji, która na stałe przylgnęła do niego do końca kariery. To właśnie w tym okresie najczęściej dochodziło to niesurbodynacji Fina względem zespołu głównie za sprawą imprezowania i przesadzania z alkoholem.

Ciekawym wątkiem jest nakłonienie go do współpracy z doktorem Akim Hintsą, który zdefiniował i rozwiązał problem Kimiego, a sam zainteresowany na pierwszym spotkaniu powiedział do niego: „teraz mnie uzdrów”. To rzuca nieco więcej światła na to, że Kimi zdawał sobie sprawę z tego, że przesadza, ale potrzebował nie pomocy, a kilku wskazówek do poukładania swojej kariery. A umiejętności do jej prowadzenia miał nieprzeciętne.

W tej części dowiadujemy się również, że specjalizujący się w traumatologii Hintsa, stwierdził, że badania neurologiczne pokazały, iż Kimi ma wyjątkowo dobrze rozwiniętą umiejętność percepcji czasu, miejsca i kształtu w trzech wymiarach. Umiejętności cechujące wyjątkowe talenty, szczególnie potrzebne w motosporcie. „To wrodzony dar, który w jego przypadku działa wprost błyskawicznie” – wyjaśnił Hintsa. Jak na to zareagował zdiagnozowany? „Nie zauważyłem w ogóle niczego szczególnego. Przynajmniej w tym momencie nie mam lepszych oczu niż każdy inny normalnie widzący człowiek” – bagatelizował.

Po niespełnionych nadziejach o zdobyciu tytułu mistrza świata z McLarenem. Historia Räikkönenem przenosi na okres jazdy w barwach Ferrari i zdobycie upragnionego czempionatu. Kimi dołączył do Ferrari w sezonie 2007, ale autor rzuca nieco więcej światła na, to kiedy Fin wiedział o swoich przenosinach do Maranello: „Spotkaliśmy się 12 lutego 2006 roku u Kimiego i teraz mogę wyjawić, że od tego dnia wiedziałem o stuprocentowym transferze Kimiego do Ferrari”.

„Dzień upływał i Kimi w którymś momencie powiedział, że chciałby mi coś pokazać. Zeszliśmy ze wspaniałego poziomu mieszkalnego do garażu. W rogu stał ukryty pod czerwoną płachtą jakiś pojazd. Kimi odrzucił pokrowiec. Pod nim znajdowało się nowiusieńkie Ferrari Enzo koloru rosso corsa (oficjalny kolor Ferrari)”.

…i różowe czasy w Ferrari

Druga część biografii jest najciekawsza ze względu na różnorodność okresów, jakie opisuje. Od wspomnianego mistrzostwa, po rozbrat z F1 i przygodę w WRC i NASCAR.

Dołączenie Fina do Ferrari w sezonie 2007 roku było spełnieniem jego dziecięcych marzeń, a i sama atmosfera miejsca i ludzi nawet w nim budzi podziw i zachwyt na legendarnym zespołem: „O ludziach z Ferrari mogę powiedzieć sama pozytywne rzeczy. W Fabryce każdy czuje się jak w domu. Wszyscy dają z siebie 100%. Panuje przyjemna i swobodna atmosfera, swobodniejsza, niż w McLarenie”.  Tak, na tamte czasy tak właśnie było w Ferrari, co może nieco dziwić teraz nieco młodszych lub mniej doświadczonych fanów.

Dalej szybko przechodzimy do ostatniego wyścigu, gdzie Räikkönenem zdobywa mistrzostwo w Brazylii. Nieco za szybko, bo z pewnością kilka smaczków dałoby się pomiędzy rozdziały wtrącić, a tak pozostaje niedosyt związany z brakiem budowania emocji i napięcia. Przecież w sezonie 2007 Kimi na dwa wyścigi przed końcem miał jedynie matematyczne szanse na pierwsze miejsce w klasyfikacji generalnej.

Rok 2008 rozpoczął się dobrze na bohatera książki, ale po Grand Prix Hiszpanii stracił impet i jak sam mówił: „Samochód wydaje się inny z przodu i inny z tyłu, nie reaguje tak, jak chce”. Tu autor książki nakreśla historię o tym, że Ferrari mogło faworyzować na tym etapie Felipe Masse, ale nigdy nie zostało potwierdzone. Kolejny rok to ostatni przed rozbratem z F1, choć Kimi miał jeszcze ważny kontrakt z Ferrari, ale w Maranello – choć zapewniali Fina, że zostaje – ostatecznie skorzystali z usług Fernando Alonso. Co ciekawe – dowiadujemy się, że na sezon 2010 był brany nawet Robert Kubica w roli kierowcy Ferrari.

Historii w rajdach wielu kibiców Kimiego nie wspomina pewnie najlepiej ze względu na jego wyniki. Okazuje się jednak, że nowa osobliwość rajdowych tras miała talent do bycia czołowym kierowcą w WRC, co świetnie opisuje jego pilot Kaj Lindström: „Facet umie jeździć. Gdy się umie pędzić 350 kilometrów na godzinę w F1, to panowanie nad prędkością w rajdach nie jest problemem. Najtrudniej jest nauczyć się opisu trasy, ponieważ to wymaga uporu i cierpliwości”. To akurat u Kimiego kulało, ale kiedy nadeszła debiutująca w kalendarzu WRC runda w Turcji i żaden kierowca wcześniej nie znał trasy, Fin pokazał swoje umiejętności jazdy i różnicę, kiedy warunki są dla wszystkich równe: „Trasa nikomu nie była znana ze wcześniejszych zawodów, więc w tym momencie nie trzeba zastanawiać się nad tym, jak rozwija się kariera Kimigo i jaka jest różnica do czołówki. Teraz już to wiemy. Biorąc pod uwagę brak doświadczenia rajdowego Kimiego, to bez wątpienia dobry wynik” – opowiadał Lindström po 5. miejscu na mecie.

W kolejnych rajdach w sezonie 2010 i 2011 dowiadujemy się, że Fin czuł się coraz pewniej za kierownicą, ale ostatecznie pożegnał się z rajdami: „Byłoby interesujące zobaczyć, jak daleko w tym sporcie by zaszedł. W obchodzeniu się z autem Kimi jest D I A B E L S K O zdolny, to część jego natury” – tak podsumował przygodę z rajdami jego ówczesny pilot. Etap Kimiego w rajdach to jeden z ciekawiej opowiedzianych rozdziałów w całej biografii, co czytelnicy na pewno docenią.

Romans z serią NASCAR trwał krótko, tak samo, jak i rozdziały w książce o tej serii. Tutaj jednak możemy zauważyć, że mimo słabego debiutu i niezłego kolejnego wyścigu to w NASCAR ponownie nabrał ochoty na powrót na tor. Po drugim wyścigu zapytany, czy wróciła mu ochota do ścigania, odpowiedział: „Rzeczywiście, znów było naprawdę przyjemnie”. W tym momencie dowiadujemy się, że słynny Fin ponownie znalazł ukojenie w swoim naturalnym środowisku — na torze, a od tego był już tylko krok do powrotu do Formuły 1.

Powrót do F1 z Lotusem i ponowna miłość z Ferrari

W trzeciej części Kulta opisuje się, jak Räikkönen znalazł się na kursie powrotnym do F1.

Początkowo wszystko wskazywało na to, że Fina czeka powrót do F1 z Williamsem, ale ekipa z Grove nie była zdecydowana na kilka warunków kontraktowych, co wykorzystał…spryciarz Lopez. Gérard Lopez nazwany przez Kulte spryciarzem okazał się cwanym i przebiegłym człowiekiem. Biznesmen był właścicielem Lotusa, obiecując złote góry Kimiemu, jednak historia pokazała, że z jego obietnice były pisane palcem po wodzie. Z tego etapu biografii dowiadujemy się m.in. o tym, że Lopez mimo kreowania siebie na wiarygodnego i szastającymi pieniędzmi człowieka…nie wypłacił Kimiemu pieniędzy, które miał zagwarantowane w kontrakcie. „Ponieważ za cały rok wypłacono mi zero euro, to nie mam zbyt wielu powodów do optymizmu” – podsumowywał obietnice właściciela zespołu Iceman. Mistrz świata z sezonu 2007 ostatecznie zbojkotował końcówkę sezonu 2013 i nie wziął udziału w dwóch ostatnich rundach, poddając się operacji pleców. Było jednak wiadomo, że decyzja odnośnie do zabiegu miała również podłoże związane z Lopezem, który na końcu wyznał teatralnie: „Przeważnie jestem bardzo szczęśliwym człowiekiem, ale teraz jest mi bardzo smutno. Smucę się już od długiego czasu, ponieważ Kimi odchodzi z zespołu”.

Ten rozdział to dobra zabawa, ale i zarazem życiowa przestroga, aby zbytnio nie przywiązywać się do osób, które swoim nadmiernym optymizmem roztaczają aurę nieskończonego piękna i dobrobytu.

Innym wartym uwagi fragmentem biografii moment powrotu Kimiego do Ferrari i powiększenie się jego rodziny. Ponowny związek z rodziną z Maranello trwał w sezonach 2014-2018, ale początek tego powrotu nie był najlepszy. Dopiero od sezonu 2015 zaczął osiągać lepsze rezultaty, na co częściowo mogły wpłynąć narodziny jego dziecka. Na tym etapie zaczyna się przywiązanie Fina do swojej rodziny, a sam Kimi ponad wszystko zaczyna stawiać ją na pierwszym miejscu. Część książki, gdzie jeszcze bardziej widać, że mimo motywacji do ścigania, to ścieżka kariery na pewno przekroczyła szczyt.

Ostatni taniec

Ostatnia część biografii Heikkiego Kulty to w dużej mierze pokazanie, że Kimi rywalizuje już z pokoleniem kierowców innej generacji. Dużo młodszych. Interesujące w tej części jest pokazanie, jak cichemu i małomównemu Räikkönenowi zaszedł za skórę Max Verstappen, które – nomen omen – bardzo szanował. Rozpęd rywalizacji tej dwójki kierowców miał miejsce w Hiszpanii, kiedy Holender został najmłodszym zwycięzcą Grand Prix. Kimi do samego końca wyścigu naciskał kierowcę Red Bulla, ale ostatecznie musiał uznać jego wyższość: „Cieszę się z powodu Maksa, ale jestem zawiedziony własnym wynikiem. Nie jest miło zająć drugie miejsce, skoro miało się szansę na wygraną” – komentował po tamtych wydarzeniach kierowca Ferrari w sezonie 2016.

Nastrój po pierwszej walce był zupełnie inny niż podczas ich starć w Austrii, na Węgrzech i w Belgii. Szczególnie do gustu czytelnikom powinna przypaść retrospekcja z Grand Prix na SPA 2016, kiedy zaczęły sypać się iskry i przekleństwa. „Pieprzony Verstappen”, „To było cholernie śmieszne” i inne epitety w kierunku kierowcy Red Bulla były normą, a całe podłoże wściekłości Kimiego miało miejsce zaraz po starcie, kiedy doszło do kontaktu Verstappena z Räikkönenem i Vettelem. Frustracja za ten incydent przemieniła się w zemstę Maxa na Kimim, co opisuje Kulta. Tę część fani, którzy pamiętają tamte wydarzenia, przeczytają z uśmiechem.

Pod koniec biografii trafiamy na jeszcze jeden interesujący fragment, który dobitnie pokazuje, kim jest Kimi?

W sezonie 2017 w Helsinkach Kimi odbierał nagrodę dla sportowego ambasadora Finlandii. Było to pierwsze takie wyróżnienie dla jakiegokolwiek sportowca z tego kraju. Tytuł wydawał się szczególny, tym bardziej że przyznany pierwszy raz w historii, a co to oznaczało dla bohatera książki? „Czuje się z nim świetnie, ale on w zasadzie niczego nie zmienia”. Interesująco Kimi rozwinął pytanie o to, jak się czuje na torze, kiedy reprezentuje Finlandię: „Przecież nie jeżdżę dla Finlandii. Ścigam się całkowicie dla siebie, chociaż być może ktoś uważa inaczej”. A co Kimi powie o tym, że przecież jeździ pod fińską flagą?: „Mimo to nie jeżdżę dla Finlandii. Nie ścigam się, żeby reprezentować swój kraj”.

Kończąc biografię „Kimi Räikkönen” trafiamy na pytanie, które definiuje kierowcę, a także jego przewijającą się w kółko motywację do ścigania. Jak długo według własnych przewidywań dałby radę jeździć na wysokim poziomie? „Trudno powiedzieć. Nie wydaje mi się, że teraz jeżdżę inaczej niż 10 lat temu. Moim zdaniem robię to dobrze i tyle mi wystarczy. Jeśli czułbym inaczej, to zostałbym w domu i robił coś innego”.

Podsumowanie

Najważniejsze pytanie brzmi, czy dowiemy się czegoś nowego z tej książki w porównaniu z poprzednią biografią? Tak. W porównaniu z książką Kari Hotakainena biografia Hekkiego Kulty zawiera o wiele więcej interesujących sytuacji z najbliższego otoczenia Räikkönena podczas jego całej kariery. Co prawda sporo w niej opowieści samego dziennikarza, ale z tej perspektywy łatwiej jest komuś przeczytać lekturę, kto nie miał do tej pory styczności z Kimim i po prostu chce przeczytać tę książkę. Jak ją ocenić? Jeśli przyjąć skalę od 1 do 10 to można powiedzieć, że numer, z jakim identyfikowany jest Fin, byłaby sprawiedliwą oceną nota 7, a sam zainteresowany odpowiedziałby z pewnością: „Jeśli książka się komuś podoba, to dobrze, a jeśli nie, to trudno”.

Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze