Estre po 24h Nürburgring: Zrobiłbym to samo

Kévin Estre nie ukrywał rozczarowania po zakończeniu 24-godzinnego wyścigu na Nürburgringu. Choć przekroczył linię mety jako pierwszy, kara czasowa za kontakt z samochodem klasy GT4 pozbawiła załogę #911 upragnionego zwycięstwa. Podczas konferencji prasowej po wyścigu Francuz nie miał jednak wątpliwości co do swojego manewru.

Estre, Ayhancan Güven i Thomas Preining, reprezentujący zespół Manthey Racing, prowadzili przez niemal cały dystans 53. edycji legendarnego wyścigu długodystansowego. Jednak na skutek 100-sekundowej kary za kolizję z Astonem Martinem Vantage GT4 zespołu Dörr Motorsport, ich Porsche nr 911 zostało przesunięte na drugą pozycję, za BMW M4 GT3 Evo nr 98.

Do incydentu doszło pomiędzy Kallenhard a Wehrseifen. Estre miał niewielkie prowadzenie nad Raffaele Marciello, gdy dogonił wolniejszy samochód GT4 prowadzony przez Rolfa Scheibnera. Podczas próby wyprzedzania doszło do kontaktu, który zakończył się dachowaniem Astona Martina.

Francuz tłumaczył po wyścigu, że nie miał dokąd uciec: „Doganialiśmy dublowanych, a GT4 przede mną dostało trzy niebieskie flagi z rzędu. Zostawił otwarte drzwi na potrójnym prawym. Zjechałem do wewnętrznej, było miejsce, a potem skręcił i miejsca już nie było”.

„Zobaczyłem, że się zbliża, zahamowałem, byłem całkowicie na krawężniku, ale nie miałem dokąd uciec. Miał mnóstwo miejsca po lewej. Widocznie mnie nie widział albo myślał, że jestem dalej z tyłu – szkoda. Cieszę się, że nic mu się nie stało, ale takie sytuacje są w tym wyścigu normą”.

Choć incydent miał poważne konsekwencje dla Astona Martina, Estre uważa, że jego manewr mieścił się w granicach dopuszczalnego ryzyka: „Szczerze mówiąc, gdyby sytuacja się powtórzyła, zrobiłbym to samo. Dla mnie nie zrobiłem nic złego. To był incydent wyścigowy. Oczywiście, do incydentu zawsze potrzeba dwóch, ale ja byłem po wewnętrznej. Było miejsce, nie zamknął drzwi, a w takiej sytuacji samochód po zewnętrznej powinien zostawić przestrzeń – której nie było”.

„Uderzyłem go przednim kołem w drzwi, więc byłem obok niego już przy hamowaniu. Widziałem, że zamyka drzwi. I to jest cały incydent”.

Zespół Manthey EMA nie odbył kary w trakcie wyścigu, składając protest, który został jednak odrzucony na kilka minut przed końcem rywalizacji. W efekcie 100 sekund dodano do końcowego czasu Porsche, co odebrało załodze zwycięstwo.

„Podjęto decyzję, próbowaliśmy ją zakwestionować, ale protest nie został przyjęty. Reszta to już historia. Przecięliśmy linię mety jako pierwsi, ale przez tę karę przegraliśmy wyścig” – podsumował Estre.

„To dla nas bardzo smutny moment. Myślę, że pojechaliśmy świetny wyścig. Jeden kontakt zrujnował cały nasz wysiłek. Mimo to to był udany weekend dla Manthey, dla Porsche i moich dwóch kolegów z zespołu. Spisali się świetnie. Mieliśmy znakomite auto, cały czas byliśmy na czele. Nie chowaliśmy się, ale na koniec to nie wystarczyło”.

Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze