Tor Albert Park w Melbourne jest bardzo nietypowym obiektem, dlatego pierwszy wyścig sezonu zostawił dużo znaków zapytania. By poznać prawdziwy układ sił w F1 potrzebny jest wyścig na bardziej typowym nowoczesnym torze. W tym roku pierwszy taki wyścig to Grand Prix Bahrajnu. Ci, którym nie powiodło się w Melbourne, dostaną w Bahrajnie drugą szansę.
Bottas kontra Hamilton
Valtteri Bottas zaskoczył w Australii. Teraz wszyscy zadają sobie pytanie, czy to jednorazowy wyskok, czy Fin gotowy jest walczyć o mistrzostwo. Wyścig w Bahrajnie może być kluczowy dla odpowiedzi na to pytanie. Drugie zwycięstwo z rzędu byłoby zastrzykiem pewności siebie, który mógłby starczyć na cały sezon. Jak dotąd Bottas nie umiał utrzymywać równej formy, ale zawsze dobrze wypadał na kilku swoich ulubionych torach. Dobrą wiadomością dla niego jest to, że Sakhir w Bahrajnie jest jednym z nich.
Bottas nigdy tu nie wygrał, ale zawsze pokonywał tu w kwalifikacjach swojego zespołowego partnera, w tym dwa razy Lewisa Hamiltona. Tu właśnie zdobył dwa lata temu swoje pierwsze pole position. Jednak jak dotąd Bahrajn to dla niego głównie wspomnienia porażek. Wyścig dwa lata temu zupełnie mu nie wyszedł, a rok temu był krytykowany za brak agresji w walce o zwycięstwo z Sebastianem Vettelem. W tym roku jednak jego sytuacja wygląda inaczej. W poprzednich latach przylatywał do Bahrajnu po wpadkach na początku sezonu, teraz jest liderem klasyfikacji. Sprawia też wrażenie znacznie bardziej zdeterminowanego.
Czy Ferrari się odrodzi?
Występ Ferrari w Melbourne był tak zły, że trudno uwierzyć, by odzwierciedlał faktyczne możliwości zespołu. Tor w Bahrajnie jest znacznie bardziej typowy i Ferrari powinno wypaść lepiej. Tylko czy na tyle lepiej, by zagrozić Mercedesom? Vettel wygrywał tu czterokrotnie, w tym w ostatnich dwóch latach, zdobył tu też trzykrotnie pole position, w tym rok temu. Jeśli Ferrari nie nawiąże walki tutaj, będzie można mówić o sporym kryzysie.
Na torze, na którym Vettel w przeszłości dominował, można będzie porównać go z Charlesem Leclerkiem. Australia nie przyniosła tu jednoznacznych odpowiedzi, bo Leclerc zepsuł okrążenie w kwalifikacjach, a w wyścigu team zabronił mu atakować Vettela. Na razie Niemiec jest zdecydowanym numerem jeden z poparciem zespołu. Leclerc jak dotąd mówił, że rozumie to, ale że od niego zależy, czy w przyszłości to się zmieni. Pokonanie Sebastiana w Bahrajnie byłoby wynikiem, który z pewnością zmieniłby podejście zespołu. Dlatego też jest to tak ważny moment dla Vettela. W tym wyścigu musi pokazać się po pierwsze jako lider zespołu, po drugie jako pretendent do tytułu.
Dobre nastroje w Red Bullu
W Australii Max Verstappen pokonał kierowców Ferrari i walczył z Hamiltonem o pozycję, a z Bottasem o najszybsze okrążenie. Ten występ spowodował ogromny optymizm w zespole, ale dopiero Grand Prix Bahrajnu pokaże, na ile był on uzasadniony. Honda wypadła tu świetnie z Toro Rosso rok temu, więc Red Bull nie ma powodu, by obawiać się tego wyścigu. Gdyby również tutaj walczyli z Ferrari i Mercedesem, oznaczałoby to, że stają się powoli pretendentem do walki o mistrzostwo.
Gasly potrzebuje dobrego wyniku
Pierre Gasly odniósł rok temu w Bahrajnie największy jak dotąd swój sukces w F1. Czwarte miejsce dla Toro Rosso zwróciło na niego uwagę i być może przesądziło o decyzji Red Bulla by dać mu szansę u boku Verstappena. Rok później Gasly musi pokazać się w Bahrajnie z dobrej strony, po tym jak w Melbourne nie udało mu się awansować na punktowane pozycje. Główną odpowiedzialność za ten wynik ponosi zespół i jego błąd w kwalifikacjach, ale nie zmienia to faktu, że debiut Francuza wypadł fatalnie.
Presja na Renault
Nie tylko Gasly jest po nieudanym debiucie w nowym zespole. Punktów w Melbourne nie zdobył również Daniel Ricciardo. W jego przypadku jednak nie tyle sam kierowca jest pod presją, co cały zespół Renault. Mieli w tym roku gonić Red Bulla, jednak po pierwszym wyścigu wszystko wskazuje na to, że znaleźli się znowu pośród bardzo wyrównanej konkurencji w środku stawki. W Melbourne wyprzedzanie było trudne i o wynikach zadecydowała głównie taktyka. Tor w Bahrajnie to długie, szerokie proste i w tym roku po raz pierwszy aż trzy strefy DRS. W połączeniu z nowymi przepisami oznacza to, że wyprzedzanie nie będzie żadnym problemem. Zobaczymy więc prawdziwy aktualny układ sił w F1 i okaże się jak silnik Renault wypada na tle konkurencji. To może być trudny sprawdzian dla francuskiego koncernu.
Jak bardzo źle jest z Williamsem?
Start Roberta Kubicy w Grand Prix Australii był dla niego i jego fanów wzruszającym momentem. Jednak świętowanie szybko ustąpiło zaniepokojeniu z powodu pozornie beznadziejnych wyników. Nie odzwierciedlają one jednak do końca rzeczywistości. W kwalifikacjach Kubica rozbił się podczas najszybszego okrążenia, a potem przejechał cały wyścig uszkodzonym samochodem.
Trudne doświadczenia z Melbourne powinny jednak pomóc w Bahrajnie. To tor, na którym Kubica wywalczył 11 lat temu swoje jedyne pole position w F1. To też tor, na którym łatwiej testować granice na treningu, wypadnięcie z toru nie ma bowiem zazwyczaj poważnych konsekwencji. Teoretycznie są więc powody do optymizmu, ale niestety praktycznie kierowcy Williamsa nie będą mogli w pełni wykorzystać okazji do sprawdzenia swoich możliwości w Bahrajnie, z powodu braku części zamiennych. Ten kompromitujący Williamsa problem powoduje, że kierowcy będą musieli jechać nieco zachowawczo. W praktyce więc wizyta w Bahrajnie będzie kolejnym testem, z którego nie można będzie wysnuć żadnych wniosków co do formy kierowców. Dla Kubicy ważne jest jednak, by wyciągnąć wnioski z Melbourne i wypaść lepiej w porównaniu z Georgem Russellem.
Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.