Silverstone to jeden z najbardziej tradycyjnych i ikonicznych torów w kalendarzu. Niedawne przedłużenie jego kontraktu na kolejne pięć lat, to świetna wiadomość dla F1. Czy jednak Grand Prix Wielkiej Brytanii może być równie ciekawe co niedawne Grand Prix Austrii?
Echa Grand Prix Austrii
Doskonały wyścig na Red Bull Ringu przywrócił dobra atmosferę wokół F1. Był to nieprzewidywalny, trzymający w napięciu wyścig z niespodziewanym zwycięzcą, czyli coś, czego bardzo brakowało nam w tym sezonie. Czy w Silverstone można spodziewać się powtórki? Świetny wyścig w Austrii był kombinacją wielu czynników, przede wszystkim dużą rolę odegrały niespodziewanie wysokie temperatury, które zaszkodziły szczególnie Mercedesowi. Różnice między samochodami mocno się zniwelowały, Jeden Red Bull potrafił wygrać, drugi męczył się w walce z zawodnikami środka stawki. W Silverstone różnice między pierwszą trójką i resztą stawki były w zeszłym roku ogromne. Prawdopodobnie zobaczymy więc powrót do normy. A norma to w tym sezonie zwycięstwa Lewisa Hamiltona.
Spodziewany tryumf Hamiltona
Wyścig w Austrii nie wyszedł Lewisowi nie z jego winy. Wobec problemów z przegrzewającym się silnikiem był bezradny. W Silverstone jednak zawsze jest murowanym faworytem. Odkąd przeszedł do Mercedesa w 2013 roku tylko raz nie zdobył tu pole position. Było to w sezonie 2014, kiedy źle ocenił sytuację i odpuścił ostatnie okrążenie w Q3 na przesychającym torze. Nie wygrał tu w tym okresie tylko dwukrotnie. W 2013, kiedy eksplodowała mu opona, gdy jechał na prowadzeniu, i rok temu, po kolizji z Kimim Raikkonenem. Historia pokazuje więc jasno, że zwycięstwa może pozbawić go w Silverstone jedynie pech.
Ferrari nadal w kryzysie
Ferrari w Austrii zmarnowało trzecią (po Bahrajnie i Kanadzie) szansę na zwycięstwo. Tym razem przez awarię samochodu Sebastiana Vettela w kwalifikacjach i decyzję o starcie na niewłaściwej mieszance, w przypadku Charlesa Leclerca. Gdyby te szanse wykorzystali, tegoroczny sezon wyglądałby nieco inaczej.
Teoretycznie bardzo szybki tor powinien sprzyjać szybkim na prostych samochodom Ferrari, ale Mattia Binotto nie tryskał optymizmem przed weekendem na Silverstone. Po odrzuceniu pomysłu powrotu do zeszłorocznej specyfikacji opon, zarządzanie ogumieniem nadal będzie kluczem do wygranej i jest to problem dla wszystkich rywali Mercedesa. Silverstone to obiekt, na którym opony poddawane są wyjątkowym przeciążeniom. To może spowolnić zawodników Ferrari. Problemem dla czerwonych samochodów ponownie może być Max Verstappen.
Początek nowej ery dla Red Bulla i Hondy
Kto by przed sezonem postawił na to, że Red Bull wygra wyścig szybciej niż Ferrari? Czy zaskoczą również w Silverstone? Z pewnością zwycięstwo w Austrii miało ogromne znaczenie zwłaszcza dla Hondy. To dopiero drugi tryumf samochodu z silnikiem Hondy w ciągu ostatnich 27 sezonów. Kluczowe jednak jest to, że jest nadzieja na następne zwycięstwa. W pewnym momencie wydawało się, że powrót Japończyków do F1 zakończy się spektakularna katastrofą, ostatecznie jednak okazał się udany. To zdejmuje z nich ogromny ciężar, ale też motywuje do dalszej walki. Red Bull pokazał, że nawet na nie sprzyjającym im teoretycznie torze potrafi nawiązać walkę z Ferrari i odtąd powinno im się to udawać coraz częściej. Szkoda tylko, że w tej walce jak na razie uczestniczy tylko jeden z ich kierowców. Podczas gdy Verstappen staje się powoli najrówniej jeżdżącym kierowcą w stawce, Pierre Gasly przeżywa bardzo trudne chwile.
Kierowcy pod presją
Gasly w Austrii został zdublowany przez Verstappena. Przegrywa z nim w kwalifikacjach średnio o mniej więcej pół sekundy. Jego problemy można porównać do problemów Roberta Kubicy w Williamsie. Z tym, że Gasly nie powraca po ośmiu latach, i ma pod sobą samochód, który umożliwia jego zespołowemu koledze regularne finisze na podium. W tej chwili kibice zastanawiają się już nad tym, czy Red Bull nie zwolni go jeszcze przed zakończeniem sezonu. Jeśli Gasly chce utrzymać miejsce, potrzebuje dobrych wyników, a czasu pozostaje mu coraz mniej. O tej porze roku na dobre zaczynają się rozmowy w sprawie przyszłorocznych kontraktów.
Drugim kierowcą, który jak dotąd regularnie przegrywa ze swoim zespołowym partnerem, jest niestety Kubica. George Russell jest świetnym zawodnikiem, ale Polak musi pokazać przynajmniej, że robi postępy. Wykonał już wiele ważnych kroków w ostatnich latach i zrobił więcej niż ktokolwiek mógł się spodziewać, ale utrzymanie się w F1 to zadanie trudniejsze niż powrót. F1 to w końcu elita i wielu młodszych i bardziej perspektywicznych zawodników ciężko pracuje, by się do niej dostać.
McLaren na fali wznoszącej
Obaj zawodnicy McLarena zdobyli punkty w ostatnich dwóch wyścigach. Takim osiągnięciem nie może pochwalić się w tym sezonie żaden inny zespół środka stawki. We Francji zajęli 5 i 6 miejsce na starcie, w Austrii Lando Norris zdołał pokonać Gasly’ego w Red Bullu, a Carlos Sainz awansował z 19 pozycji na starcie na 8 miejsce. Przed Grand Prix Wielkiej Brytanii zespół ogłosił przedłużenie kontraktów obu kierowców. W tak dobrym miejscu McLaren nie był od dawna.
Nowy szef Andreas Seidl przejął team, który bardzo się zmienił od odejścia Rona Dennisa. Struktura zarządzania został ostatnio bardzo uproszczona, a duet młodych kierowców, jak dotąd bez żadnych sukcesów w F1, to dla McLarena rewolucyjna zmiana. Zupełnie nowe wcielenie zespołu zaczyna po raz pierwszy odnosić sukcesy. W tym roku czwarte miejsce w klasyfikacji konstruktorów jest szczytem marzeń i ten plan jest realizowany. McLaren jest jedynym zespołem środka stawki, który zdołał ustabilizować formę i teraz robi dalsze postępy. Norris walczący na początku Grand Prix Austrii z czołówką, daje nadzieję na przyszłość.
Problemy zespołów środka stawki
Na drugim biegunie w środku stawki jest Haas, przechodzący poważny kryzys. Zespół ma coraz większe problemy z tempem wyścigowym, kierowcy nie zdobyli punktów w trzech ostatnich wyścigach, a dodatkowo tuż przed weekendem na Silverstone doszło do medialnego zamieszania z rzekomym odejściem sponsora Rich Energy. Zespół mocno się pogubił, na co dowodem jest fakt, że w Silverstone Grosjean powróci do specyfikacji z pierwszego wyścigu w Melbourne. Można będzie więc zobaczyć, czy wprowadzone od tego czasu ulepszenia cokolwiek dały, czy zespół zupełnie stanął w miejscu.
Podobne problemy z rozwojem samochodu napotkał też w tym sezonie Racing Point, z kolei Daniel Ricciardo niedawno głośno zastanawiał się, czy konstrukcja Renault nie ma fundamentalnego problemu, skoro żadne zmiany ustawień nie pomagają. Mimo wszystko jednak Renault ciągle jest zagrożeniem dla McLarena, do formy zdaje się też powracać Alfa Romeo, które w Austrii po raz pierwszy w tym sezonie umieściło dwa samochody na punktowanych miejscach.
Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.