Dziwnie będzie się oglądać wyścig w Silverstone bez tłumów entuzjastycznych kibiców, kojarzących się z tym obiektem na równi z ikonicznymi zakrętami, których tu nie brakuje. Brytyjscy kibice muszą zadowolić się tym razem transmisją telewizyjną, ale mogą liczyć na pozytywne emocje. W tym roku naprawdę mają komu kibicować. Nie tylko Lewis Hamilton może dostarczyć im radości. Mogą liczyć także na dwójkę młodych gwiazd, Lando Norrisa i George’a Russella.
Hamilton chce uciec konkurencji
Po problemach Red Bulla na Węgrzech kibice muszą raczej pożegnać się ze złudzeniami, że ktokolwiek jest w stanie powstrzymać Mercedesa. Pozostaje pytanie, czy ktoś może powstrzymać Lewisa Hamiltona. Konkretnie czy może to zrobić Valtteri Bottas. Jego strata do Hamiltona w klasyfikacji nie jest duża, ale sytuacja po dwóch wyścigach na Silverstone może być już zupełnie inna, bo Hamilton, odkąd przyszedł do Mercedesa w sezonie 2013, dominuje tu zawsze. Nie wygrywa tylko jeśli dopadają go niezależne od niego problemy jak eksplodująca opona (2013) czy rozpędzony Kimi Raikkonen (2018). Jeśli teraz wygra dwa wyścigi z rzędu, stanie się bardzo wcześnie niemal stuprocentowym faworytem do mistrzostwa. Bottas musi za wszelką cenę temu zapobiec. Dla Fina to prawdziwy test, który musi zaliczyć, jeśli chce nadal myśleć o mistrzostwie.
Norris powiększa swój fanklub
Lando Norris od dawna wie jak być ulubieńcem nie tylko brytyjskich kibiców i tym razem również nie zawodzi, już przed wyścigiem zwracając na siebie uwagę projektem swojego kasku. Kierowcy często prezentują specjalne malowania na swój domowy wyścig, ale Lando zdecydowanie podniósł poprzeczkę, po tym jak wybrał z pośród jak sam stwierdził "tysięcy" projektów, jakie wpłynęły na rozpisany przez niego konkurs, ten autorstwa sześcioletniej Evy. Lando staje się ulubieńcem kibiców nie tylko przez takie akcje, albo przez to, że sam pomaga mechanikom pakować sprzęt. Jest w tej chwili czwarty w klasyfikacji kierowców. Dwóch brytyjskich kierowców w pierwszej czwórce? Tego brytyjscy kibice nie widzieli od czasów gdy Jenson Button razem z Hamiltonem startowali w McLarenie. Norrisowi jednak nie będzie łatwo utrzymać dobrej passy. Konkurencja w środku stawki jest spora. Lando musi się zmierzyć z partnerem z teamu Carlosem Sainzem i liderem Renault Danielem Ricciardo, którzy obaj są rozczarowani wynikami pierwszych wyścigów i przekonani, że stać ich na więcej. Ale zagrożeniem numer jeden jest zespół Racing Point.
Racing Point ciągle w centrum uwagi
Samochody Racing Point na Węgrzech nie tylko upokorzyły konkurencję w postaci McLarena, Ferrari i zwłaszcza Renault, ale nawiązały walkę z Red Bullami. Podczas Grand Prix Wielkiej Brytanii oczy wszystkich będą również zwrócone na nich, jednak nie tylko z powodu ich formy, ale także zakulisowych wydarzeń. Wątki protestu Renault w sprawie rzekomego wykorzystywania projektu Mercedesa oraz domniemanych przyszłorocznych startów w zespole samego Sebastiana Vettela, nadal zajmują kibiców i dziennikarzy, ale tuż przed wyścigiem pojawił się kolejny, być może istotniejszy temat. Sergio Perez musiał udać się na przymusową izolację, z powodu niejednoznacznego wyniku testu na Covid-19. Wiadomo było, że prędzej czy później pierwszy przypadek koronawirusa pojawi się w padoku, ale nie spodziewano się, że będzie nim jeden z kierowców. Pokazuje to, że pandemia koronawirusa może mieć wpływ na klasyfikację końcową, jeśli infekcja, albo jej podejrzenie, wykluczy któregoś kierowcę, potencjalnie nawet z kilku wyścigowych weekendów. Jak na razie nie ma oficjalnego potwierdzenia, czy Perez ma koronawirusa. Jeśli podejrzenia się potwierdzą, zespół będzie musiał zastąpić go innym kierowcą. Największe szanse ma Esteban Guttierez, w tym roku pełniący funkcję testowego Mercedesa.
Russell marzy o pierwszych punktach
Williams w pierwszych wyścigach udowodnił, że zrobił istotny krok do przodu, nawiązując walkę z zespołami Haas i Alfa Romeo, ale, w odróżnieniu od swoich konkurentów, nie potrafił wykorzystać otwierających się szans na punkty i w efekcie obecnie jest jedynym zespołem bez zdobyczy punktowej. W zespole z pewnością czują, że zasługują na więcej i pałają żądzą rewanżu, zwłaszcza że, po dwóch beznadziejnych latach, okazja do nawiązania walki z konkurentami jest czymś na co czekali od dawna. Czy można wyobrazić sobie lepsze miejsce na pierwsze punkty zespołu w tym sezonie i pierwsze punkty George’a Russella w F1 niż domowy wyścig, zarówno dla teamu jak i zawodnika? Nie będzie w Silverstone drugiego tak zmotywowanego teamu jak Williams, a Russell w tym sezonie wyrasta na prawdziwą gwiazdę. Widać już, że jego dominacja nad Robertem Kubicą w zeszłym roku nie była tylko przejawem problemów Polaka, ale przede wszystkim ogromnego talentu George’a. W tym roku ten talent widać doskonale w kwalifikacjach, wciąż czekamy jednak na jego bezbłędny występ w wyścigu.
Albon czeka na dobry występ
Mimo że Alex Albon ściga się z tajlandzką licencją, wychował się w Anglii i również może traktować wyścigi na Silverstone jako domowe. Będą to dla niego ważne wyścigi, bo jak dotąd wyraźnie przegrywa z Maxem Verstappenem, choć trzeba przyznać jednocześnie, że prześladuje go pech. Niewątpliwie jednak bardzo potrzebuje dobrego występu, by jego sezon nie zaczął przypominać problemów, które rok temu miał Pierre Gasly i które nie skończyły się dla niego dobrze.
Nie widać nadziei dla Ferrari
W Ferrari mówią już otwarcie to, co stało się dla wszystkich oczywiste. Do wygrywania wrócić mogą dopiero po zmianie regulacji. Z pewnością rozsądnym jest skupienie się jak najwcześniej na samochodzie na sezon 2022, ale to oznacza dwa długie sezony porażek, które dla teamu będą niezwykle bolesne. W tym roku czekają nas aż trzy wyścigi we Włoszech. Może to lepiej dla Ferrari, że tifosi nie będą wpuszczeni na trybuny, najprawdopodobniej bowiem byliby świadkami bardzo smutnych dla nich wydarzeń. Wyścigi na Silverstone, torze gdzie dużo prostych odcinków i moc silnika jest kluczowa, będzie dla Ferrari zderzeniem z twardą rzeczywistością, gdzie pokaże się rzeczywista skala ich problemów. Wydaje się, że w tej chwili nie mają szans w konkurencji z samochodami Racing Point, ale pytanie jak wyglądają ich szanse w walce o czwartą pozycję wśród konstruktorów z McLarenem i Renault. Nie tylko team przechodzi kryzys, ale, po pierwszym świetnym wyścigu, wyraźnie przygasł Charles Leclerc. Na Węgrzech to Vettel był w stanie wycisnąć maksimum ze słabego samochodu. Leclerc świetnie wypadł w Silverstone rok temu, czy teraz powróci tu do formy?
Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.