Do ostatnich chwil nie było wiadomo, czy finał sezonu będzie kolejnym pojedynkiem George’a Russella z Valtterim Bottasem, czy też powrotem Lewisa Hamiltona. Zrealizował się ten drugi scenariusz. W ostatnim wyścigu sezonu nie zabraknie zawodnika, który całkowicie go zdominował. Ale będzie też wiele innych ciekawych wątków.
Powrót Hamiltona
Lewis Hamilton w ostatniej chwili zniszczył nadzieję George’a Russella i powraca w Abu Zabi do teamu Mercedesa. Fakt ten z pewnością ucieszy fanklub Lewisa, ale większości kibiców F1 zepsuje nieco zabawę. Kolejny pojedynek Russella z Vallterim Bottasem byłby z pewnością bardziej emocjonującym widowiskiem. W końcu Russell walczyłby o swoje pierwsze zwycięstwo, które okrutny los zabrał mu tydzień temu. Lewis będzie walczył o swoje dziewięćdziesiąte szóste zwycięstwo i dwunaste w tym sezonie.
Taki obrót sprawy to kolejny cios dla Russella, po ogromnym rozczarowaniu kilka dni temu. Po świetnym występie w Grand Prix Sakhiru Russell naprawdę zasłużył na drugą szansę. Ile rozczarowań można przeżyć w ciągu dwóch tygodni. Jednak w szerszej perspektywie, krótka przygoda Russella z Mercedesem okaże się ważniejsza dla jego kariery niż długie dwa lata w Williamsie. Podczas jednego weekendu zrobił najprawdopodobniej dostatecznie dużo, by móc być bardzo pewnym siebie, jeśli chodzi o szanse na zastąpienie Bottasa w sezonie 2022.
Bottas ma ostatnią szansę na rehabilitację
Bottas jest teraz w sytuacji, w której solidne drugie miejsce już nie wystarczy, by uratować jego reputację i przyszłość w Mercedesie. Jeśli tydzień po tym jak dał się przyćmić debiutantowi, da się łatwo pokonać Hamiltonowi, który ledwo wstał z łóżka, będzie to dla niego wizerunkowa klęska.
Tak naprawdę nie chodzi tylko o miejsce na mecie, ale o wrażenie. Russell pokazał, że punkty to nie wszystko. Pechowo przegrał, ale to on był gwiazdą wyścigu. Bottas jest zawsze solidny, ale nigdy nie wygląda na gwiazdę i dlatego jego tłumaczenia nigdy nie brzmią przekonująco. To prawda, że wyścig w Sakhir ułożył się dla niego wyjątkowo pechowo, a w kwalifikacjach był przed Russellem, ale jego problemy zaczęły się, gdy przegrał start. Na tym poziomie każdy błąd ma konsekwencje. Valtteri musi teraz pokazać, przede wszystkim swoim szefom w Mercedesie, że jest lepszy niż jego ostatnie występy.
Perez i Racing Point kończą sezon na szczycie
Racing Point wykorzystał drugi wyścig w Bahrajnie lepiej niż ktokolwiek mógł się spodziewać i w rezultacie ich trzecie miejsce w klasyfikacji konstruktorów jest już niemal pewne. Nie ujmując nic Sergio Perezowi, jego zwycięstwo w Sakhirze potwierdziło nie tylko jego klasę jako kierowcy, ale też siłę samochodu Racing Point. Żeby móc wygrać, przebijając się z ostatniego miejsca, trzeba mieć samochód z absolutnego topu. Pod koniec sezonu zespół Pereza w końcu wykorzystuje potencjał swojego pojazdu i pokazuje, że jest trzecia siłą w F1. Carlos Sainz podkreślał po zwycięstwie Pereza, że sam fakt, iż McLaren ciągle walczy z nimi o trzecie miejsce w klasyfikacji, jest ogromnym sukcesem jego zespołu.
W Abu Zabi zawodnicy Racing Point powinni walczyć z zawodnikami Red Bulla o miejsce na podium. Kluczem do sukcesu jest pozbawiony problemów wyścig. Wtedy ich trzecie miejsce w klasyfikacji konstruktorów jest pewne. Natomiast jeśli będą mieli problemy, kierowcy McLarena tylko czekają, by to wykorzystać.
Perez natomiast z pewnością będzie chciał wykorzystać do maksimum ostatni wyścig w Racing Point, by jeszcze raz udowodnić szefom Red Bulla, bo robił to już nie raz, że jest lepszy niż Alexander Albon. Po jego zwycięstwie w Sakhirze, naprawdę trudno będzie wytłumaczyć kibicom, że Albon jest lepszym wyborem.
Iskierka nadziei Renault
Czy Daniel Ricciardo może swoimi świetnymi występami pozbawić swój przyszły zespół czwartego miejsca w klasyfikacji konstruktorów? Po Grand Prix Sakhiru wygląda na to, że odpowiedź na to pytanie jest zdecydowanie negatywna. 12 punktów straty do McLarena przed ostatnim wyścigiem to spora strata. By Renault mogło ją odrobić, McLaren musi najpierw na to pozwolić. Czyli zaliczyć jakąś wpadkę. A jest to jedyny zespół, którego obaj kierowcy kończyli ostatnie cztery wyścigi w punktach. Tym co daje Renault nieco nadziei, jest przełamanie się Estebana Ocona, który tydzień temu w końcu osiągnął swoje pierwsze podium.
Leclerc walczy o miejsce w pierwszej szóstce
Wobec tego, że w czołówce prawie wszystko już wiadomo, najbardziej emocjonująca walka będzie toczyć się o szóste miejsce w klasyfikacji kierowców. Nie brzmi to zbyt ekscytująco, ale ta walka może być jednym z najciekawszych wątków weekendu. Charles Leclerc ma tylko punkt przewagi nad Sainzem i tylko pięć nad Albonem, który powinien być szczególnie zmotywowany, by poprawić swoje, nieco kompromitujące, miejsce w klasyfikacji. To niesamowite, że, mimo fatalnych dwóch weekendów w Bahrajnie, Leclerc ciągle wyprzedza obu kierowców MacLarena i jednego z kierowców Red Bulla. Monakijczyk udowodnił, że nawet w słabym samochodzie można pokazać się z dobrej strony. Sposób w jaki zdemolował w tym sezonie partnera z zespołu, czterokrotnego mistrza świata Sebastiana Vettela, zrobił jeszcze większe wrażenie niż jego zeszłoroczne zwycięstwa. Teraz w ostatnim wyścigu musi jednak jeszcze raz pokazać swój geniusz, jeśli chce utrzymać swoje doskonałe, zważywszy na okoliczności, miejsce w klasyfikacji. W Abu Zabi będzie miał jednak utrudnione zadanie, przez karę trzech miejsc na starcie, za spowodowanie kolizji w poprzednim wyścigu.
Pożegnania
Romain Grosjean niestety nie pojawi się w Abu Zabi, by po raz ostatni wsiąść do samochodu Haasa, ale z teamem i Formułą 1, pożegna się Kevin Magnussen. Swój ostatni wyścig w F1 pojedzie też prawdopodobnie Daniił Kwiat. Kariery obu zawodników rozpoczęły się w sezonie 2014 i mają wiele podobieństw. Obaj zapisali się w historii F1 kilkoma świetnymi występami. Udało im się finiszować na podium. Kwiatowi trzykrotnie, Magnussenowi tylko raz i to w swoim debiutanckim wyścigu. Obaj też w swoim czasie wzbudzali kontrowersje agresywnym stylem jazdy, który powodował niebezpieczne sytuacje na torze. Kwiat zyskał nawet przydomek "torpeda", którego wcale się nie wstydził. Obaj startowali w czołowych zespołach (McLarenie i Red Bullu), ale trafili do nich w momentach kryzysu i szybko zostali zastąpieni przez bardziej ekscytujących dla kibiców kierowców. Obaj mają jeszcze szansę w przyszłości wrócić do F1, ale w praktyce takie powroty rzadko następują. Obaj mieli już zresztą roczne przerwy w startach, po których dostali druga szansę.
Pożegnania podczas Grand Prix Abu Zabi, to nie tylko kierowcy, którzy odchodzą z F1. To również ci, którzy żegnają się ze swoimi dotychczasowymi teamami. Daniel Ricciardo, Sebastian Vettel, Carlos Sainz i Sergio Perez żegnają się z teamami, których byli liderami i którym pomogli wejść na wyższy poziom. Wszyscy oprócz Vettela, kończą współpracę w dobrej atmosferze i w poczuciu dumy z wspólnych osiągnięć. Nawet nieprzyjemne pożegnanie Pereza z Racing Point zostało osłodzone wspólnym, wspaniałym zwycięstwem w Sakhirze.
Zespoły Racing Point i Renault pożegnają się z kolei ze swoim aktualnym wcieleniem, zmieniając od przyszłego roku nazwę.
Koniec wyjątkowego sezonu
To był wyjątkowy sezon. Wyjątkowy, ze względu na wyjątkową dominację Lewisa Hamiltona, ale z pewnością nie nudny. Za plecami Lewisa działo się dużo. Aż trzynastu zawodników stawało na podium. Najwięcej od 2008 roku. Po raz pierwszy w erze silników hybrydowych zobaczyliśmy zwycięzców z czterech różnych zespołów. Wśród nich znaleźli się Pierre Gasly z AlphaTauri i Sergio Perez z Racing Point, ale nie znalazł się żaden zawodnik Ferrari. Wyjątkowy też był kalendarz. Po raz pierwszy w historii aż trzy wyścigi odbyły się we Włoszech. Wszystkie na klasycznych, staromodnych obiektach. Wyścigi w Portugalii i Turcji zaskoczyły kierowców wyjątkowo śliską nawierzchnią, a wyjątkowy układ toru podczas Grand Prix Sakhiru dał nam jeden z najlepszych wyścigów sezonu. Pandemia koronawirusa nie ominęła niestety padoku, ale zastępujący chorych kierowców zmiennicy, Nico Hulkenberg i oczywiście George Russell, zaskoczyli wszystkich świetnymi występami.
Jaki będzie ostatni wyścig tego wyjątkowego sezonu? Niskie temperatury, w połączeniu z brakiem dodatkowych serii wyścigowych podczas weekendu, sprawią, że przyczepność będzie gorsza niż zwykle. Nie aż tak zła jak podczas Grand Prix Turcji, ale nietypowe warunki mogą namieszać w stawce. Spodziewajcie się niespodziewanego.
Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.