W Formule 1 trwa wakacyjna przerwa, ale nie oznacza to, że zespoły nie myślą o tym, jak będzie przebiegać rywalizacja w drugiej połowie sezonu 2023 F1. W dwóch kolejnych wyścigach pakiet poprawek ma wprowadzić Ferrari, które szczególnie szykuje się na domowe Grand Prix Włoch.
Ostatni większy pakiet poprawek Scuderia Ferrari przywiozła na Grand Prix Hiszpanii, gdzie w szczególności zostały zmienione sekcje boczne, w tym sidepody wzorowane na konstrukcji Red Bulla. Wprowadzone aktualizacje na rundę pod Barceloną nie pokazały jednak w wynikach tego, czego się spodziewano. Ferrari nie miało wystarczająco tempa, aby walczyć wtedy, chociażby o miejsce na podium, nie mówiąc o zbliżeniu się do Red Bulla. Nie oznacza to jednak, iż tamten pakiet nie spełnił swojego zadania, a wręcz przeciwnie.
Podstawą aktualizacji było rozwinięcie możliwości konfiguracyjnych modelu SF-23, co dało się zauważyć w kolejnych Grand Prix w Kanadzie i Austrii, gdzie zespół z Maranello rywalizował z powodzeniem z Mercedesem i Astonem Martinem. Zniżka formy przyszła jednak na tor Silverstone, który ze względu na układ szybkich i średnio-szybkich zakrętów z definicji nie odpowiadał tegorocznemu modelowi Ferrari. Inaczej miało być na Węgrzech, gdzie włoska ekipa po cichu liczyła nawet na zrobienie niespodzianki, ale Charles Leclerc i Carlos Sainz Jr nie byli w stanie odblokować potencjału swoich samochodów na krętym obiekcie pod Budapesztem.
Podczas minionego weekendu Grand Prix w Belgii Ferrari trzeci raz w tym sezonie wywalczyło podium i trzeci raz za sprawą Charlesa Leclerca. Tor Spa-Francorchamps z kolei nie preferował charakterystyki SF-23, ale zarówno Leclerc, jak i Sainz przez cały weekend pokazywali tempo na drugą siłę w stawce, ale co ważniejsze – nie narzekali na degradację opon, z którą czerwone samochody mają problem od startu sezonu w Bahrajnie. Choć Monakijczyk nie uważał po belgijskiej rundzie, że Ferrari definitywnie poradziło sobie z nadmierną degradacją, to jest to mimo wszystko dobry sygnał i kierunek, w którym będzie podążać Ferrari w nadchodzących wyścigach.
Kres rozwijania modelu SF-23 przewidziany jest na Grand Prix Stanów Zjednoczonych w Austin, gdzie mają zostać wprowadzone ostatnie aktualizacje. Wcześniej jednak Ferrari planuje wprowadzić kolejny pakiet ulepszeń, zaczynając od pierwszej rundy po wakacjach w Zandvoort, ale więcej powinniśmy zobaczyć na włoskiej Monzie. Świątynia prędkości wymaga od zespołów pakietów z niskim oporem aerodynamicznym, aby generować wyższe prędkości maksymalne. Ferrari według włoskiego oddziału Motorsportu ma przywieźć sidepody o ekstremalnej charakterystyce, mimo że kompleksowość całego projektu powoduje ograniczenia w tym zakresie. Efektem zmian ma być wprowadzenie większej ilości powietrza i skierowanie jego strumienia w kierunku podłogi, generując większą przyczepność aerodynamiczną.
Ferrari stawia na skokowe wprowadzanie większych aktualizacji i rozwijanie ich potencjału przez kilka wyścigów. Taka strategia rozwoju umożliwia szersze zrozumienie przydatności wprowadzonych poprawek, a ze względu na niezmienność przepisów w kolejnym sezonie – wykorzystanie danych i niektórych elementów w konstrukcji na sezon 2024, który jest w fazie planowania. Ferrari liczy również na to, że przy panujących limitach budżetowych, w drugiej części sezonu pozostałe ekipy zwolnią tempo rozwoju, co powinno przynieść Scuderii pewną przewagę na tym poziomie.
Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.