Verstappen najszybszy w treningu przed GP Austrii pomimo awarii silnika

Reprezentant Red Bulla wykręcił najszybszy czas w trakcie pierwszej i jedynej sesji treningowej w trakcie weekendu sprinterskiego z Grand Prix Austrii. Oscar Piastri oraz dwaj kierowcy Ferrari znajdowali się za Holendrem, który wcześniej w trakcie treningu zatrzymał się na prostej startowej po problemach z jednostką napędową.

Tor położony na malowniczej polanie w Styrii przeszedł w tym roku kilka istotnych zmian w teorii uniemożliwiających kierowcom wyjazd poza wyznaczone limity toru w zakręcie 9 i 10. Właśnie w tych miejscach, w których w ostatnich latach kierowcy najczęściej unieważniali swoje okrążenia, powstał żwirowy pas jako naturalna przeszkoda w wyjazdach poza tor.

Otwierającą sesję w Austrii rozpoczął Max Verstappen. Kierowca Red Bulla zanotował czas na poziomie 1:08,044, jednak bardzo szybko został on poprawiony przez Lewisa Hamiltona, George’a Russella i Lando Norrisa. W pierwszych minutach treningu jedynie zawodnicy stajni z Grove zostali w garażach, pozostali zbierali wrażliwe dane na całą resztę weekendu. Królowały twarde mieszanki opon - na dziesięć minut po zapaleniu się zielonych świateł jedynie Red Bulle, Haasy, Saubery i RB pokonywali Red Bull Ring na pośredniej mieszance.

Czołówka długo pozostawała taka sama, zmieniało się tylko ułożenie poszczególnych kierowców. Jak zwykle tutaj różnice były minimalne – po piętnastu minutach George Russell z czasem 1:06,386 był o sześć tysięcznych sekundy szybszy od swojego zespołowego partnera. Za nimi znajdował się Max Verstappen, tracący już ponad dwie dziesiąte sekundy i Sergio Pérez.

Przed przerwą mniej więcej w połowie sesji doszło do małego spięcia między Nico Hülkenbergiem a Charlesem Leclerkiem. Nikt w Haasie nie dał znać Niemcowi, że Monakijczyk jest na swoim szybkim okrążeniu, przez co musiał odpuścić swoje okrążenie, denerwując się nieco na kierowców jeżdżących w tłoku. Natomiast Lewis Hamilton pobił czas George’a Russella – para zawodników stajni z Brackley dzierżyła dwa najlepsze czasy treningu.

Zgromadzeni na trybunach oraz przed ekranami fani Maxa mogli przeżyć chwilę grozy. Trzykrotny mistrz świata zameldował problemy z jednostką napędową, po czym zatrzymał się na prostej startowej. Wcześniej na tym samym okrążeniu w pierwszym zakręcie Holender najechał na krawężnik, co mogło spowodować problemy, które uwidoczniły się pod koniec okrążenia. Niedyspozycja RB20 okazała się jednak chwilowa - kilka minut później Verstappen był już na torze.

Przez następne piętnaście minut kierowcy skupiali się na dłuższych dystansach, dlatego nie działo się tak naprawdę nic spektakularnego poza kilkoma wyjazdami poza tor Kevina Magnussena, problemami Pierre’a Gasliego w trzecim zakręcie i niebezpieczną sytuacją z udziałem Alexa Albona i Yukiego Tsunody przed dziewiątym zakrętem: Japończyk prawie wjechał w kierowcę Williamsa, gdyż Taj zrobił mu miejsce dopiero, kiedy zauważył go w lusterkach.

Sytuacja zmieniła się na siedem minut do końca treningu, kiedy Lance Stroll i Yuki Tsunoda wyjechali na tor na miękkich oponach – Kanadyjczyk uzyskał drugi najlepszy czas, natomiast zawodnik RB czwarty wynik. Niedługo później do głosu doszli kierowcy Ferrari i Max Verstappen, który jako pierwszy złamał granicę 1:06 i znajdował się prawie cztery dziesiąte sekundy przed reprezentantami stajni z Maranello. 

George Russell musiał niestety przerwać swoje pierwsze szybkie okrążenie na najbardziej miękkiej mieszance z gamy Pirelli, ponieważ w czwartym zakręcie napotkał na wolno jadącego Saubera. Kolejnym pechowcem szybkiego okrążenie, i to dokładnie w tym samym miejscu co kierowca Mercedesa, okazał się Lando Norris. Brytyjczyk nie wytracił wystarczająco prędkości, aby zmieścić się w czwórce. Miał najlepszy czas pierwszego sektora.

Oznacza to, że Max Verstappen pozostał na czele tabeli z czasami, mając za plecami Oscara Piastriego i dwójkę kierowców Ferrari. Lewis Hamilton dopełnił czołową piątkę, natomiast najszybszą dziesiątkę treningu przed Grand Prix Austrii domknęli Esteban Ocon, Lance Stroll, George Russell, Yuki Tsunoda i Fernando Alonso