Carlos Sainz cieszył się z drugiego zwycięstwa w tej edycji Dakaru, wypowiadając się z uznaniem o czwartkowym odcinku specjalnym: „camel grass, wydmy, nawigacja, koryta rzek i kamienie… to był naprawdę kompletny odcinek, na którym ciężko było się rozpędzić”. Pętla wokół Bishy prowadziła na północ w kierunku Mekki, by następnie powrócić do prowincji Asir położonej w południowozachodniej części kraju. Na liczącej łącznie 501 km trasie zawodnicy ścigali się na 346-kilometrowym odcinku specjalnym, którego 42% stanowiły piaski, a 1/3 wydmy. Niektóre z wydm były bardzo miękkie, co dawało kandydatom do zwycięstwa możliwość spowodowania zmian przed finałowym starciem. „Najtrudniejszy etap rajdu” – tak mówił o nim na mecie Pablo Quintanilla, który właśnie na nim awansował na 2. miejsce w rajdzie, za Sama Sunderlanda.
Dzień w skrócie
Rywalizacja motocyklistów na 11. etapie miała dramatyczny przebieg. Liderzy odcinka, a także klasyfikacji rajdu zmieniali się kilkukrotnie. Już na początku oesu dotychczasowy lider, Adrien Van Beveren, stracił 15 minut szukając waypointa i stracił miejsce na podium rajdu. Najszybszy w czwartek okazał się środowy pechowiec, Kevin Benavides, ale tylko 4 sekundy stracił do niego Sam Sunderland, który dzięki temu powrócił na fotel lidera rajdu. Trzeci na mecie etapu był Joaquim Rodrigues. Pablo Quintanilla awansował na pozycję wicelidera, a Matthias Walkner na 3. miejsce w klasyfikacji motocyklistów. Ten układ jeszcze może się zmienić na ostatnim, finałowym etapie, bo różnica pomiędzy 1. a 3. miejscem to zaledwie 7’15”. Maciej Giemza (Orlen Team) dotarł do mety etapu na 12. miejscu, co dało mu awans na 18. pozycję w „generalce”. Konrad Dąbrowski (DUUST Rally Team), 21. na czwartkowym oesie, także wspiął się o „oczko” w klasyfikacji rajdu – jest 27.
Niewiele zmieniło się w rywalizacji quadów. Trzecie zwycięstwo etapowe na swoje konto zapisał Marcelo Medeiros, a z 2. czasem na metę przyjechał Kamil Wiśniewski (Orlen Team), utrzymujący się na 3 miejscu w rajdzie. Na 3 miejscu w klasyfikacji etapu znalazł się Francisco Moreno, pozostający na pozycji wicelidera. Prowadzi nadal Alexandre Giroud, czwarty na etapie.
Zrobił to! Seth Quintero, wygrywając po raz jedenasty pobił nietknięty od 1994 roku rekord 10 zwycięstw etapowych w jednej edycji rajdu! 2. czas na etapie uzyskał Sebastian Eriksson, umacniając się na pozycji wicelidera kategorii T3. W rajdzie prowadzi nadal Francisco Lopez Contardo, trzeci na mecie czwartkowego odcinka. Po problemach Fernando Alvareza (ponad 5 godzin straty na mecie), na 3. miejsce awansowała Cristina Gutierrez.
Czwartkowy etap spowodował rewolucję na podium kategorii SSV. Po raz szósty najszybsi byli Marek Goczał i Łukasz Łaskawiec. Dzięki temu awansowali na 3. miejsce w rajdzie, przejmując je od drugiej z załóg Cobant Energylandia Rally Team – Michała Goczała i Szymona Gospodarczyka. Młodszy z braci borykał się na trasie przedostatniego etapu z problemami technicznymi i ukończył odcinek na 11. miejscu. Z dobrej strony pokazał się znów Rokas Baciuška, finiszujący z 3. czasem. Drugi był na etapie Gerard Farres, awansując dzięki temu na pozycję lidera rajdu, a prowadzący do tej pory Austin Jones spadł na 2. miejsce. Różnica między czołową dwójką wynosi zaledwie 1”41’, a więc ostatni odcinek na pewno nie będzie „etapem pokoju”!
Carlos Sainz wywalczył już czwarte etapowe zwycięstwo dla zespołu Audi. Jest to dla niego druga wygrana w tej edycji Dakaru i 42. w karierze. Na najniższym stopniu etapowego podium stanął jego zespołowy kolega, Mattias Ekström. Kierowców Audi rozdzielił jadący Toyotą Hilux Lucio Alvarez. Na czele stawki samochodowej pozostaje Nasser Al-Attiyah. Katarczyk był w czwartek co prawda wolniejszy o 4’21” od Sébastiena Loeba, ale nałożona na Francuza 5-minutowa kara za przekroczenie prędkości sprawiła, że Loeb „oddał” 39’ rywalowi i na dzień przed końcem rajdu traci do niego 33’19”. Najniższy stopień podium wciąż zajmuje Yazid Al-Rajhi. Kuba Przygoński i Timo Gottschalk (Orlen Team) w początkowej części etapu przebili dwie opony, co wymusiło wolniejszą jazdę. Zakończyli etap z 14. czasem, co niestety oznaczało dla nich spadek na 6. miejsce w „generalce”.
Kolejny etap rozegrały między sobą załogi Kamaza. Najszybszy był tym razem Eduard Nikołajew, który wyprzedził o 15 sekund Andreja Karginowa i o 2 minuty Dmitrija Sotnikowa. Wydaje się, że „niebieska armada” już dawno ustaliła kolejność na mecie, gdyż podium klasyfikacji ciężarówek także po tym etapie nie uległo zmianie – prowadzi Sotnikow przed Nikołajewem, a najniższy stopień podium zajmuje Anton Szibałow. Holender Janus Van Kasteren jadący z Darkiem Rodewaldem ponownie zanotował 6. czas, pozostając na 5. miejscu w rajdzie.
Ciekawostka dnia
„Ciszej jedziesz, dalej zajedziesz” – mógłby powiedzieć Gerard Farrés, który po 11. etapie prowadzi w kategorii SSV. Hiszpan jest typem zawodnika, który woli spokojny progres od spektakularnych wyczynów. W swojej karierze motocyklowej przez wiele lat grał drugie skrzypce, pełniąc rolę „woziwody” dla takich zawodników, jak Marc Coma w Afryce czy „Chaleco” Lopez w Ameryce Południowej. A jednak udało mu się wspiąć na podium w dziesiątym starcie w Dakarze w 2017, gdy zajął 3. miejsce. Trzy lata temu przesiadł się z dwóch na cztery koła. W debiucie w kategorii SSV zajął 2. miejsce, a w dwóch kolejnych edycjach 11. pozycję. W edycji 2022 nie błyszczał szczególnie, ale okazało się, że metoda jest skuteczna. Katalończyk wygrał tylko jeden odcinek specjalny (7. etap), pozostając w cieniu braci Goczał i czyhając niejako w ukryciu na błędy Austina Jonesa, faworyta rajdu. W czwartek wykorzystał pecha Amerykanina borykającego się z awarią dyferencjału, aby zaatakować i objąć prowadzenie w rajdzie. Ma tylko 1’41” przewagi, więc sprawa zwycięstwa jest otwarta.
Dramat dnia
Nie ma nic bardziej frustrującego niż porażka tuż przed metą. Doświadczył tego w czwartek Martin Michek. Jakby tego było mało, tę gorzką pigułkę musiał przełknąć już drugi raz. Czech zadebiutował w Dakarze zaledwie dwa lata temu, rozstając się wtedy z rajdem praktycznie w ten sam sposób – w wyniku awarii na przedostatnim etapie. Michek zachorował na rzadką, poważną chorobę. Szczęśliwie powrócił do zdrowia i zaledwie dwa miesiące później powrócił na motocykl, stawiając sobie za cel powrót na Dakar w zeszłym roku. W swoim drugim starcie zdobył 10. miejsce, a następnie wygrał Puchar Świata FIM w Rajdach Baja. W tym roku chciał poprawić ten wynik. Po 10 etapach zajmował 18. pozycję (5. wśród zawodników startujących prywatnie), z ponad dwugodzinną stratą do lidera. Misja uzyskania lepszego niż przed rokiem wyniku zdawała się mało realna do wykonania, ale Michek nie poddawał się. Musiał jednak pogodzić się z porażką, kiedy za drugim punktem kontrolnym uszkodził koło. Udało mu się naprawić usterkę i ukończyć etap, ale kosztowało go to ponad 4,5 godziny straty i spadek na 37. miejsce. Nadzieje na dobry wynik prysły, ale Czech wciąż liczy na to, że pewnego dnia osiągnie swój główny cel, jakim jest dostanie się do jednego z zespołów fabrycznych.
Liczba dnia: 32/36
Od początku 44. edycji Dakaru kolor niebieski bez przerwy rządzi w klasyfikacji ciężarówek. W rozegranych dotąd 12 etapach (wliczając odcinek 1B), armada Kamaza osiem razy zajmowała całe podium. Mimo to, kilku kierowców, głównie za sterami Iveco, starało się pokrzyżować im szyki, ale nikomu nie udało się osiągnąć nic więcej niż 3 miejsce. Najskuteczniejszy jak dotąd w walce z Kamazami okazał się Janus Van Kasteren, któremu towarzyszy polski mechanik pokładowy, Darek Rodewald. Holendersko-polska załoga dwukrotnie zajmowała 3. miejsce. Najniższy stopień etapowego podium zapisali na swoje konto także Martin Van Den Brink (7. etap) i Martin Macik (9. etap). Na czwartkowym etapie presję na załogi Kamaza starał się wywrzeć Ignacio Casale, jadący swój drugi Dakar za kierownicą Tatry. Chilijczyk nawet przez chwilę prowadził, ale ostatecznie nic nie udało mu się zdziałać. Aleš Loprais, bratanek czeskiej legendy kategorii ciężarówek, Karela Lopraisa, także próbował tej sztuki, ale bez pożądanego efektu. Załogi Kamaza zdobyły w sumie 32 z 36 miejsc na podium od początku rajdu. Co więcej, 5 razy zajmowali cztery pierwsze miejsca.
Wypowiedzi dnia:
Marek Goczał (Cobant Energylandia Rally Team): „To był taki odcinek, jakie lubię – techniczny, z wieloma partiami po wydmach. Próba była naprawdę trudna, skomplikowana. Jechaliśmy też jakimiś korytami rzek, cały czas skakaliśmy. Gaz w podłodze i większość czasu nasz Can-Am znajdował się w powietrzu. Modliłem się tylko o to, aby półosie i drążki wytrzymały. Powiedziałem sobie, że to jest mój dzień i dziś wygramy... no i wygraliśmy!”
Kamil Wiśniewski (Orlen Team): „Na trasie było dzisiaj dużo ciężkich, skomplikowanych i technicznych wydm. Trzeba było jechać bardzo uważnie. Po nałożeniu 15-minutowej kary za wymianę silnika jestem ostatecznie na 3. pozycji, oczko wyżej niż przed rokiem. Plan, który zakładałem przed rajdem, został wykonany”
.
Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.